Biblia udziela wskazówek i mądrości, jak podchodzić do pracy, postrzegać ją jako środek służby i oddawać cześć Bogu we wszystkim, co robimy. W tym poście na blogu zbadamy, co Biblia mówi o pracy i jej różnych aspektach, w tym o wartości ciężkiej pracy, znaczeniu odpoczynku i etycznych praktykach pracy. Zastanowimy się Ojcze, odmawiając Ojcze nasz, mówimy: „przyjdź Królestwo Twoje”. Tylko że po lekturze Apokalipsy można się nieco przestraszyć tego przyjścia. Ten lęk na pewno jest niesłuszny. Z jednej strony rzeczywiście mówi się, zwracając uwagę na katastrofy, które nas spotykają, że żyjemy w czasach apokaliptycznych, ale z drugiej strony — te wszystkie okropności ukazane w Apokalipsie trzeba sobie odpowiednio przetłumaczyć. Gatunek literacki, jakim jest apokalipsa, nie dopuszcza dosłowności, tymczasem większość ludzi chce ją tak właśnie czytać. Trzeba również pamiętać, w jakich warunkach powstawała ta księga i na czym zależało św. Janowi, kiedy wybrał akurat ten gatunek literacki, a nie inny, żeby przedstawić swoje orędzie. To znaczy, że nie zrozumiemy Apokalipsy bez uchwycenia historycznego kontekstu, w którym ona została napisana? Rzeczywiście, pod koniec I w. w Cesarstwie Rzymskim miały miejsce prześladowania chrześcijan. Dotknęły one także św. Jana. Był za stary, żeby go skazać na śmierć, więc cezar Domicjan ograniczył się do wygnania go na wyspę Patmos. Jan, będący ostatnim żyjącym Apostołem, pełnił dotąd rolę — dzisiaj powiedzielibyśmy — metropolity. Z wygnania chciał wpłynąć na Kościół w Azji Mniejszej. Na Patmos otrzymał też wizje, które potem spisał. Co ważne, ich celem wcale nie było straszenie ludzi, ale podtrzymywanie w nadziei prześladowanych chrześcijan. „Wiem, że wam jest ciężko, przeżywacie trudne chwile, ale pamiętajcie: Chrystus jest z wami, spotka was nagroda, a zło zostanie ukarane” — takie jest mniej więcej przesłanie Apokalipsy. Czyli pierwsi chrześcijanie odczytywali ją zupełnie inaczej niż my. Wystarczy przeczytać obydwa listy św. Pawła do Tesaloniczan i od razu widać, że perspektywa Paruzji była wtedy inna: Nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa (1Tes 5, 9). Pierwsi chrześcijanie spodziewali się, że dzień sądu nadejdzie lada moment. Paweł przestrzegał przed takim podejściem: prosimy was, bracia, abyście się nie dali zbyt łatwo zachwiać w waszym rozumieniu ani zastraszyć bądź przez ducha, bądź przez mowę, bądź przez list, rzekomo od nas pochodzący, jakoby już nastawał dzień Pański (2 Tes 2, 2). Po śmierci św. Jana, kiedy jego uczniowie zobaczyli, że zapowiadana Paruzja nie nadchodzi, szybko zdali sobie sprawę, że nie można Apokalipsy brać dosłownie. To znaczy, że proroctwa się nie spełniają? Niektóre z biblijnych proroctw spełniły się już za ich czasów. Na przykład w Ewangelii św. Marka Jezus tak zapowiada koniec świata, że nie sposób oddzielić go od zapowiedzi zburzenia Jerozolimy w 70 r. (Mk 13, 14-23). W tym wypadku skończył się pewien świat, ale jeszcze nie cały. To rozróżnienie musimy mieć ciągle na oku. Dzisiaj też pojawiają się zdarzenia o typie apokaliptycznym, ale to nie znaczy, że ostatecznym. Czas jest bliski (por. Ap 1, 3), tyle że dla Pana Boga słowo „bliski” znaczy zupełnie coś innego niż dla nas. To wyrażenie oznacza, że dla Niego te sprawy już są postanowione i spełnią się niezawodnie. Ale czy kataklizmy, których jesteśmy świadkami: huragany, trzęsienia ziemi, tsunami, nie są oznakami zbliżającego się końca świata? Wielu ludzi tak je postrzega. Są, ale niekoniecznie rychłego. Ludzie często trafnie je odczytują jako znak od Boga, jest to bowiem rodzaj Bożego wołania o opamiętanie. Ale to wcale nie znaczy, że już zbliża się dosłownie koniec świata. Ludzie żyją tak, że trzeba ich upominać językiem mocnym, zarówno językiem zdarzeń, jak i słów, jak to ma miejsce np. w Apokalipsie. Czy to napominanie musi być aż tak drastyczne? Przecież Bóg jest Miłością. Zgoda, Bóg jest Miłością, nie zamierzam tego zakwestionować. Tylko że w Bogu miłość i sprawiedliwość są tym samym. Nie rozumiemy tego, bo są to dla nas rzeczy niepojęte, ale tak jest. Św. Bernard z Clairvaux mówił: „Całuj obie stopy ukrzyżowanego Zbawiciela, z których jedna oznacza miłosierdzie a druga sprawiedliwość”. Obie stopy — piękna synteza. I nie wolno przesładzać obrazu Serca Jezusowego, bo obok słów pocieszenia, są też inne: Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny (Mt 25, 41). To też są słowa Jezusa. Nie można jednostronnie brać pewnych rzeczy, bo wtedy rozminiemy się z prawdą. Człowiek na dobrą sprawę nie wie, co to grzech, jaka to straszna rzeczywistość, skoro Ojciec Niebieski chciał, żeby grzech był właśnie przez Jego Syna w tak okrutny sposób odpokutowany. Te klęski są wołaniem do każdego z nas: „Opamiętaj się, bo do czegoś innego jesteś przeznaczony. Sam nie wiesz, czym jest grzech, i dlatego muszę ci to powiedzieć”. Apokalipsa ilustruje, jak dalece grzech przeszkadza nam w tym, aby miłość Boga mogła nami całkowicie owładnąć. Jednakże, jak mówiłem, te kataklizmy wcale nie oznaczają, że możemy się spodziewać prędkiego ostatecznego przyjścia Chrystusa. Skąd takie przekonanie, Ojcze Profesorze? Ciągle jeszcze nie dokonało się na przykład zapowiadane powszechne nawrócenie Żydów (Rz 11, 26) i nie sądzę, żebyśmy w najbliższym czasie mogli się tego spodziewać. Ale jest spełniona inna zapowiedź końca: Ewangelia jest głoszona na wszystkich krańcach ziemi. Rzeczywiście, niektóre zapowiedzi są już częściowo zrealizowane. I w praktyce niewiele jest zakątków ziemi, gdzie Ewangelia nie była słyszana, ale jednak są takie miejsca. Ostatnio czytamy w naszym klasztorze, podczas posiłków książkę Marka Koprowskiego pt. „Za Bajkałem”. Autor, człowiek świecki, który zjeździł Syberię, Kamczatkę i Sachalin, opisuje, jak w tych rejonach wygląda głoszenie Słowa Bożego. Tu i ówdzie Ewangelia jeszcze nie dotarła. Powiedział Ojciec, że Apokalipsy w żadnym wypadku nie wolno brać dosłownie. Ale czy te zapowiedzi kar i plag należy rozumieć jedynie jako symbole? Pamiętam, że po katastrofie w elektrowni atomowej w Czernobylu pojawiły się głosy, że wydarzenie to zostało zapowiedziane w Apokalipsie. Słowo „czernobyl” można ponoć przetłumaczyć jako „piołun”, a tak nazywa się jedna z gwiazd, spadających na ziemię, o czym mówi 11 wers. w 8 rozdz. Apokalipsy. Bo to słowo rzeczywiście znaczy „piołun”. Więc niektórzy stwierdzili: „Patrzcie, sprawdziło się dokładnie”. Był nawet jeden naukowiec, niemiecki fizyk, który napisał książkę mówiącą o tym, do jakiego stopnia Apokalipsa realizuje się na naszych oczach. Niektórzy uczeni zajęli wobec jego książki bardzo krytyczne stanowisko, ale trzeba przyznać, że ten świecki człowiek, katolik, potrafił umiejętnie połączyć pewne fakty. Wolno myśleć tak jak on, ale Kościół się w tej kwestii nie wypowiedział. Moim zdaniem, trzeba zgrabnie połączyć jedno i drugie. Apokalipsa to opisana w symbolicznej szacie rzeczywistość duchowa. Rzeczywistość duchowa — a czy można powiedzieć, że także rzeczywistość historyczna? Oczywiście że tak. Na przykład słynne tysiącletnie panowanie Chrystusa (Ap 20, 1-6). Są dwie interpretacje tego fragmentu, obie pełnoprawne. Pierwsza mówi, że tysiąc lat to nie jest czasokres, tylko pewien aspekt życia Kościoła; druga — że przed samym końcem świata będzie jakiś wyjątkowo szczęśliwy okres w jego dziejach, a po nim nastąpi ostateczna walka z szatanem, jego przegrana i Sąd Ostateczny. Jedno i drugie jest możliwe. Ja jestem zwolennikiem tej pierwszej interpretacji. Millennium istnieje cały czas od powstania Kościoła. Ono istnieje dla tych, którzy polegają tylko na Bogu, dla nich życie jest już królowaniem z Chrystusem na ziemi. Dla nich „przyjdź Królestwo Twoje” oznacza nic innego jak łagodne przejście stąd — tam. I wówczas obraz Niebiańskiej Jerozolimy, ukazany na końcu w Apokalipsie, to po prostu nasza praca nad Kościołem. Bo za tą socjologiczną, widzialną fasadą Kościoła buduje się Nowe Jeruzalem, i każdy z nas, choć nie jest pewny w jakim stopniu, ale to przyszłe Jeruzalem tworzy. Apokalipsa z tymi optymistycznymi wizjami ma nam tutaj bardzo dużo do powiedzenia: mamy być radosnymi budowniczymi przyszłej rzeczywistości, która już tu się zaczyna i nigdy się nie skończy. My, ochrzczeni, już jesteśmy obywatelami Królestwa Bożego. Każdy z nas ma w ręku „bilet do nieba”, ale najważniejsze, żeby go nie stracił. Słowa „przyjdź Królestwo Twoje” tracą w tej perspektywie negatywne skojarzenia. Jak ta Niebiańska Jerozolima będzie wyglądała? Św. Jan opisuje ją bardzo barwnie. Tak, tyle że znów nie należy tych opisów brać dosłownie. Te bogactwa, drogie kamienie, to nic innego jak symbol: tak cenne rzeczy, jakimi są na ziemi dla wielu klejnoty, będą dla nas — w wymiarze duchowym — nieustanną rzeczywistością. Pan Jezus zawsze był bardzo powściągliwy, kiedy mówił o szczęściu, które na nas tam czeka. Pozostawił takie wyrażenia, jak „dom Ojca”, „przy Moim stole” — bardzo skąpe opisy. Apokalipsa mówi troszkę więcej, ale też niewiele. Jej końcowe fragmenty, które poruszają ten temat, zostały niestety źle zredagowane przez uczniów św. Jana. Są tam dwie wizje niebiańskiej Jerozolimy. „Jeruzalem czasów mesjańskich”, która pojawia się jako druga, jest tak naprawdę wprowadzeniem, a początek rozdz. 21. „Nowe stworzenie — Jeruzalem Niebiańskie” to — krótko mówiąc — sedno, wizja nowego nieba i nowej ziemi, przyszłości, która nas czeka. I to trzeba, oczywiście symbolicznie, ale jednak odbierać jako rzeczywistość. Tak będzie: przemieniony kosmos, przemieniona ziemia. Co to znaczy „przemieniona ziemia”? Jan pisze: I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły i morza już nie ma (Ap 21, 1). Morze (które chyba powinno być tu pisane z dużej litery) jest symbolem chaosu, zagrożenia. Apostoł mówi przez ten fragment, że w Nowej Jerozolimie nie będzie groziło człowiekowi żadne zagrożenie. Inny opis, mówiący o zstępującym z nieba Mieście, przystrojonym w różnorakiego rodzaju klejnoty, niczym oblubienica dla swojego męża (por. Ap 21, 2b), oznacza po prostu Lud Boży, złożony z wszystkich ludzi, a nie tylko z jednej rasy. To nowe Zgromadzenie jako całość jest Oblubienicą Chrystusa. To są nasze interpretacje, ale pamiętajmy: ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, co jest dla nas przygotowane. Zaufajmy Bogu. Będzie tak, jak sobie tego nawet nie wyobrażamy... W tej Nowej Jerozolimie, co ciekawe, Jan nie zauważył świątyni, kościoła. Świątynia jest znakiem opiekuńczej Obecności Boga, więc tak długo jest nam potrzebna, jak długo człowiek potrzebuje się w niej schronić, jak długo istnieje niebezpieczeństwo. W Niebiańskim Jeruzalem niebezpieczeństwa już nie będzie, a Bóg będzie wszystkim we wszystkich (1 Kor 15, 28), On sam będzie Świątynią, więc ona w dawnej postaci nie jest potrzebna. Ale żeby zamieszkać w Nowym Jeruzalem, trzeba najpierw przejść pozytywnie przez Sąd Ostateczny. Jak on będzie wyglądał? Podczas Sądu Ostatecznego Pan Bóg pokaże, wobec wszystkich ludzi wszystkich czasów, że miał rację — po prostu. W powszechnej świadomości Sąd Ostateczny będzie wyglądał tak jak na obrazach Hansa Memlinga czy fresku Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej — groźny Sędzia stanowczym ruchem rozdziela zbawionych od potępionych... To są obrazy jednostronne, niepełne. W Apokalipsie jako Sędzia ostateczny pojawia się Syn Człowieczy. Obraz ten stanowi ostatni z trzech wątków mesjanizmu biblijnego. Pierwszy to wątek królewski — to, co Dawid usłyszał od Natana: wspaniała przyszłość dynastii Dawidowej (2 Sm 7, 13). Pojawia się on też przy Zwiastowaniu, kiedy Anioł mówi do Maryi: Pan Bóg da Mu tron jego praojca Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca (Łk 1, 32 n). Drugi wątek stanowią cztery pieśni o Słudze Jahwe z księgi Izajasza — Mesjasz cierpiący. A trzeci — to właśnie Mesjasz transcendentny, Syn Człowieczy na obłokach niebieskich z proroctwa Daniela i Apokalipsy. Z tych trzech wątków splata się jeden jakby sznur, tworzący pełny mesjanizm biblijny. I dopiero wtedy, kiedy wszystkie wątki razem się zejdą, mamy do czynienia z prawdziwą eschatologią i prawdziwym sądem. Czy akcent położony na trzeci wątek mesjański — Syna Człowieczego — ma tutaj jakieś znaczenie? W Ewangelii według św. Jana jest następujące zdanie: [Bóg] przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym (J 5, 27). Wyrażenie „ponieważ jest Synem Człowieczym” ma — jak to często u Jana bywa — dwie płaszczyzny. Pierwsza — realizacja mesjańskich wątków Syna Człowieczego, a druga płaszczyzna, psychologiczna, wskazuje, że Jezus jako Człowiek zna nas od wewnątrz, naszym sędzią będzie zatem Ten, który jako Człowiek zna nas lepiej. Potwierdzenie tego znajduje się w Liście do Hebrajczyków: A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa z tego, co wycierpiał (Hbr 5, 8). Czego Bóg miałby się nauczyć? Bóg niczego, ale człowiek tak. I Człowiek-Jezus przez swoje doświadczenia nabył świadomość tego — jak pisał Tomasz z Akwinu — „jak ciężko jest słuchać” Boga. O tym mówi też scena w Ogrójcu, kiedy Jezus wyraźnie prosi o oddalenie Męki. W teologii pojawia się teza, że to my sami będziemy siebie osądzać, a Chrystus ten wyrok zatwierdzi. O tym mówi 12. rozdz. Ewangelii Jana: słowo, które wygłosiłem, ono to będzie go sadzić w dniu ostatecznym (J 12, 48). Czyli sąd, nawet ten szczegółowy, będzie wyglądał mniej więcej tak: staniemy przed Panem, a On powie: „Ja ci powiedziałem to i to, a ty teraz popatrz na swoje życie i powiedz, jak wygląda twój bilans”. W obliczu doskonałości Boga zobaczymy swoją niedoskonałość. Nie należy tutaj zapominać, że Apokalipsa mówi nie tylko o sądzie na końcu czasów, ale też o tzw. indywidualnej Paruzji, o tym, że na każdego z nas przyjdzie koniec świata w godzinie śmierci. W praktyce nasz ziemski świat wówczas się skończy. Dlatego Apokalipsę warto też czytać jako rodzaj lektury rekolekcyjnej, która ma nas przygotować na dobrą śmierć Jak wygląda relacja między Apokalipsą a objawieniami maryjnymi? Przesłanie niektórych z nich jest bardzo podobne do wizji z Objawienia św. Jana. Czy można szukać między nimi jakichś analogii? Wolno to robić, ale to wcale nie znaczy, że objawienia maryjne są realizacją tej księgi Pisma Świętego. Opowiem tu moją rozmowę z Janem Pawłem II. Kilka lat temu siedzieliśmy tylko we dwóch w jego prywatnej bibliotece. To było tuż przed podróżą Papieża do Fatimy. Sam rozpoczął rozmowę. Powiedział: „Zaraz lecę do Fatimy, i tam będę musiał powiedzieć, co to znaczy, że Kościół zatwierdza objawienie prywatne. A znaczy to tylko tyle, że w tym objawieniu nic się nie sprzeciwia Objawieniu Bożemu, obowiązującemu w Kościele”. To znaczy tylko tyle, a szczegółów wcale nie trzeba brać pod uwagę. Nie są one na tym samym poziomie objawienia. Ojcze, a czy mamy jakiś wpływ na to, kiedy nastąpi koniec świata? Oczywiście że tak. W Piśmie Świętym jest fragment, który dokładnie o tym mówi. Jego autorem jest św. Piotr: „przez świętość postępowania i pobożność staracie się przyspieszyć przyjście Pana naszego” (por. 2P 3, 12). Nasze dążenie do świętości przybliża przyjście Chrystusa. o. Augustyn Jankowski, benedyktyn z Tyńca, biblista, profesor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, redaktor naukowy Biblii Tysiąclecia, autor wielu książek teologicznych opr. aw/aw Copyright © by Miesięcznik List 11/2005
Odkryj, co Biblia mówi o manifestacji i jej roli w naszym życiu. Odkryj biblijne zasady, które są zgodne z koncepcją manifestacji i jak możesz je wykorzystać, aby wprowadzić pozytywne zmiany w swoim świecie. Zdobądź cenne spostrzeżenia, które pomogą ci połączyć się z Bożym planem dla ciebie.
Wybuch jądrowy i premier Izraela Benjamin Netanjahu/fot. Pixabay/PAP/DPA (kolaż) REKLAMA Łącząc wątki z Biblii amerykański dziennikarz Craig Crawford dostrzegł spełniające się ormiańskie proroctwo na temat III wojny światowej. Iran ma najechać na Izrael, który zostanie porzucony przez Stany Zjednoczone. Wybuchnie wojna, która odmieni oblicze świata i zapoczątkuje opisany w Apokalipsie św. Jana okres panowania Antychrysta. Autor przekonuje, że Iran i Rosja (którą nazywa biblijnym „Magogiem”) wraz z sojusznikami zaatakują wkrótce Izrael. Ten zaś zostanie porzucony przez sojuszników, w tym USA i będzie musiał bronić się sam. REKLAMA – W Księdze Ezechiela 38-39 Biblia ostrzega, że nadchodząca wojna między Iranem (Persją) i Izraelem nastąpi po tym, jak Izrael zostanie zgromadzony ponownie na swojej ziemi jako naród (co spełniło się 14 maja 1948 roku). Ta prorocka wojna jeszcze się nie wydarzyła – napisano. – Ta wojna będzie inna niż jakakolwiek inna w historii. Wyzwoli szereg nieodwracalnych wydarzeń, które na zawsze odmienią oblicze ziemi – przekonuje Crawford. Konspirolog zaznacza, że Izrael stanie do walki samotnie, gdyż „Stany Zjednoczone będą niechętne lub niezdolne do pomocy Izraelowi”. – Choć Biblia ostrzega, że ​​armie najeźdźców zostaną ostatecznie zniszczone przez Boga, będzie to wyniszczająca wojna zarówno dla Izraela jak i całego świata. Badacze biblijni są podzieleni co do tego, czy nadchodząca wojna jest częścią prorockiej bitwy Armageddonu, czy tylko go poprzedzi, aby przygotować ścieżkę dla Antychrysta – zaznaczono w opracowaniu ormiańskiego proroctwa. Źródło: REKLAMA Mateusza 19:9) oznacza, że rozwód i ponowne małżeństwo są dopuszczalne w zaistniałej sytuacji, jakkolwiek by ją interpretować. Ważne jest, by zauważyć, że tylko zdradzona osoba ma prawo do ponownego ożenku. Mimo że w tekście nie ma o tym mowy, Boża łaska zezwalająca na ponowny ożenek jest dla osoby zdradzonej, a nie dla Czy o tej Niewieście, o której mówi Bóg już w raju i zapowiada, że Jej Potomstwo zmiażdży głowę węża, należy milczeć, jakby nie istniała? Przy okazji wydarzeń maryjnych, takich jak zawierzenie Polski Niepokalanemu Sercu Maryi, zawsze odzywają się oburzeni „ortodoksi”, prychający na „wiarę gminu” (to cytat z jednego z komentarzy), z definicji gardzący „objawieniami prywatnymi”, nawet uznanymi przez Kościół, jak Fatima, i w swoim przekonaniu wierni Pismu Świętemu. „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, Chrystus” – te słowa św. Pawła (1Tm 2,5) przywołują często tacy ludzie. Ma to oznaczać, że cześć, jaką Kościół oddaje Maryi jest niebiblijna i w ogóle nieuprawniona. Najlepiej byłoby, według nich, w ogóle nie zwracać uwagi na Maryję. Mamy naśladować Jezusa, a nie Maryję. Ano właśnie – skoro mamy naśladować Jezusa, to powinniśmy starać się być także, jak On, Jej dziećmi. „Oto Matka twoja” – te słowa Jezusa powiedziane z krzyża (więc to Objawienie jak najbardziej oficjalne) to przecież nie była tylko dyspozycja dla Jana. Jezus nie mówiłby takich rzeczy, zwłaszcza w tak doniosłej chwili, tylko na użytek jednego człowieka. Każde słowo Jezusa wypowiedziane z krzyża ma olbrzymią wagę – wagę testamentu. Maryja jest więc Matką wierzących w Jezusa z woli samego Jezusa. A tym, którzy są przekonani o swej biblijnej prawowierności, gdy unikają nawet wymieniania imienia Maryja, należy zwrócić uwagę, że w ten sposób właśnie zaprzeczają słowom Biblii. Sama Maryja mówi przecież w hymnie Magnificat: „Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia” (Łk 1,48). A zatem: Nie błogosławisz Maryi? To znaczy, że nie jesteś tak wierny słowu Bożemu, jak myślisz. Oczywiście, że jeden jest pośrednik między Bogiem a ludźmi, ale to nie znaczy, że nie możemy zwracać się do Maryi – i innych świętych – z prośbą o modlitwę za nas. Mówimy przecież do świętych „módl się za nami”, tak jak prosimy o modlitwę innych ludzi. I w ten sposób czynimy ich w pewnym sensie pośrednikami między nami a Jezusem. To pośrednictwo modlitwy jest, rzecz jasna, zupełnie innym pośrednictwem niż to, o którym mówi św. Paweł, ale właśnie o takie chodzi, gdy mowa o świętych. Skoro modlitwa żyjących jeszcze na ziemi ludzi może coś zmienić, to tym bardziej modlitwa tych, którzy są już tak blisko Boga. I tym bardziej Maryi, której Bóg aż tak zaufał, że powierzył Jej swojego Syna. I pozwolił, żeby opiekowała się Nim, gdy był bezradny jako małe dziecko, i chciał, żeby Jezus jako dorastający chłopak był Jej posłuszny. Czy nie ma tu motywu do naśladowania Jezusa? Czy wierność Maryi aż po krzyż i Jej obecność w Wieczerniku w dniu Pięćdziesiątnicy nie mówi czegoś o Jej wyjątkowości? Czy o tej Niewieście, o której mówi Bóg już w Raju i zapowiada, że Jej Potomstwo zmiażdży głowę węża, należy milczeć, jakby nie istniała? Czy tę, którą autor Apokalipsy widzi z księżycem pod stopami i wieńcem gwiazd dwunastu nad głową, należy uważać za przeciętne narzędzie w ręku Boga? Czy tę, której Symeon przepowiedział współcierpienie w dniu męki Zbawiciela („Twoją duszę miecz przeniknie”), mamy wpychać do szeregu, tak jakby w niebie właśnie tam było Jej miejsce? Maryja sama nie dbała o ludzką chwałę, ale także dlatego po wejściu do nieba została wywyższona. Oczywiście, że można się pogubić „w przesadnej czci aniołów”, więc i w czci świętych – bo co człowiek, to inny pogląd. Dlatego Bóg dał nam Kościół, żeby rozeznawał te poglądy, żebyśmy wiedzieli, co jest fałszywą ścieżką, a co wolą Bożą względem nas. I Kościół właśnie, kierowany przez Ducha Świętego, wskazuje, jak należy czcić Maryję. Czyli jak? Ano, biblijnie. Na przykład tak, jak uczciła Maryję, natchniona przez Ducha Świętego, jej krewna Elżbieta. Choć znacznie od Maryi starsza, i w dodatku żona kapłana świątyni, a ponadto nosząca w łonie wielkiego proroka, na widok Maryi „wydała okrzyk i powiedziała: »Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?« (Łk 1,42-43). Matka mojego Pana! Jaki zaszczyt! I następują błogosławieństwa dla Maryi. Taka litania. A zatem: czy naprawdę nie mamy powodu powierzać się Maryi jako Matce? I naprawdę jest to niezgodne ze słowem Bożym?
Odkryj, co Biblia mówi na temat obmowy — szkodliwego czynu polegającego na negatywnym mówieniu o innych za ich plecami. Zapoznaj się z naukami pism świętych i mądrymi wskazówkami dotyczącymi tego niemoralnego zachowania, aby głębiej zrozumieć konsekwencje i dowiedzieć się, jak budować bardziej kochającą i współczującą społeczność.
- Przypomina mi się zdanie o Panu Jezusie z Listu do Hebrajczyków: „On z głośnym płaczem zanosił wołanie do Boga, aby Ten wybawił Go od śmierci i został wysłuchany”. Jest to zdanie o Panu Jezusie, który błaga Ojca, aby ominęło Go cierpienie – mówi dominikanin o. Adam Szustak. - Przeżywamy wszyscy dramat tego co się dzieje, chociaż na pewno nie tak, jak nasi bracia na Ukrainie. Jesteśmy pełni obaw i lęku co będzie dalej. Wszyscy się pewnie modlimy o pokój. Chciałbym właśnie powiedzieć o tym, jak się modlić podczas wojny i jak zrobić, żeby zostać wysłuchanym – mówi dominikanin. - Chciałbym powiedzieć o jednej właściwości tej modlitwy, która według mnie jest kluczowa. Przypomina mi się zdanie o Panu Jezusie z Listu do Hebrajczyków: „On z głośnym płaczem zanosił wołanie do Boga, aby Ten wybawił Go od śmierci i został wysłuchany”. To zdanie zawsze mnie kuło. Jest o Panu Jezusie, który błaga Ojca, aby ominęło Go cierpienie. - Wiemy, że Bóg nie wybawił Jezusa od śmierci, a List do Hebrajczyków mówi: „został wysłuchany”. Oczywiście List ma na myśli to, że mimo śmierci Jezus wyszedł z niej zwycięsko. Wydobył się ze śmierci, został z niej wybawiony – zauważa znany kaznodzieja. - Jezus nie został wybawiony od doświadczenia śmierci, natomiast przeszedł przez nią i wyszedł zwycięsko. To jest dokładnie to zdanie, które my obecnie potrzebujemy. Jak się modlić podczas wojny? - Modlitwa w trakcie trudności życiowych zarówno tych prywatnych i ogólnych musi być modlitwą czekania na to, że Bóg wybawi nas we właściwym czasie, w sobie właściwy sposób i niekoniecznie tak, jak my tego oczekujemy – mówi o. Szustak. - Czy na pewno nie będzie III wojny światowej? Nie wiem tego, mam nadzieję, że nie. Czy wojna na Ukrainie tam się zatrzyma? Nie wiem tego. Może ta wojna się rozprzestrzeni, ale nie mówię tego po to, żebyśmy się bali. - Nawet gdybyśmy doświadczyli cierpienia tak jak Chrystus doświadczył śmierci, to Bóg nas wybawi z tego – zauważa o. Szustak. - To, co jest potrzebne w modlitwie w czasie wojny, to jest wytrwałość. Bóg nas wybawi od wojny. Niekoniecznie w tym sensie, że jej nie będzie. Nawet jeżeli ta wojna by nas dotknęła, to Ojciec przeprowadzi nas przez wojnę. Źródło: / tk Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.

Biblia głosi jednak zwycięstwo dobra nad złem, zwycięstwo życia nad śmiercią. Obiecuje powrót utraconego raju. Przekazuje też przekonanie o wielkich możliwościach natury ludzkiej. Człowiek może panować nad grzechem i przyczyniać się do pełnego zwycięstwa dobra. W mitologii zło i dobro od początku istnieją w świecie.

W Niedzielę Trójcy Świętej w kościele ojców pallotynów w Poznaniu abp Stanisław Gądecki odprawił Mszę świętą i wygłosił homilię z okazji Złotego Jubileuszu wydania Biblii Tysiąclecia. - Biblia mówi wszystko, co konieczne o Bogu, a jednocześnie i wszystko to, co konieczne o człowieku - podkreślił przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Nawiązując do myśli św. Augustyna abp Gądecki podkreślił, że "za każdym razem, kiedy wypowiadamy się o tajemnicy Trójcy, jesteśmy jednocześnie świadomi naszych ograniczeń. Wiemy, że nasze poznanie Boga jest ograniczone, ograniczeniom podlega również nasz język, którym mówimy o Bogu". Abp Gądecki przypomniał, że to Bóg sam objawiając siebie, objawił tajemnicę Trójcy, czyniąc ją nam bliższą. W czasach Starego Testamentu - mówił metropolita poznański - objawił się najpierw jako Ojciec. Najbardziej znanym dowodem tego jest scena odwiedzin Abrahama przez trzech aniołów (Rdz 18,1-33), pięknie zilustrowaną przez ikonę Rublowa. Patriarchę odwiedziło trzech aniołów, a on "Trzech ujrzał, a jednemu oddał pokłon". W czasach Nowego Testamentu Pan Bóg objawił się nam w osobie Syna. Wreszcie, po Wniebowstąpieniu, objawił się Kościołowi w Osobie Ducha Świętego. Co wnosi w nasze życie osobiste Trójca Święta? Ona uczy nas wspólnoty? - pytał przewodniczący KEP. Skoro człowiek stworzony jest na obraz Trójcy - ta zaś istnieje jako Wspólnota Osób - to potrzeba, aby ludzie tworzyli jedność, będącą owocem miłości Ojca, łaski Chrystusa oraz daru komunii Ducha Świętego. Nawiązując do wypowiedzi papieża Benedykta XVI abp Gądecki powiedział, że tego rodzaju wspólnota jest zapowiedzią przyszłego świata. Ona pozwala nam wyjść z naszej samotności, z zamknięcia się w sobie i łączy nas z Bogiem, a tym samym również z braćmi. Łatwo zrozumieć wielkość tego daru, gdy tylko pomyślimy o nieskończonych podziałach i konfliktach między jednostkami, grupami społecznymi a nawet całymi narodami. Jeśli zabraknie jedności w Duchu Świętym, podział ludzkości będzie niepokonalny. Komunia między ludźmi jest cennym darem, który pozwala nam czuć się przygarniętymi i kochanymi przez Boga, w jedności Jego ludu, zgromadzonego w imię Trójcy; jest światłem, które pozwala jaśnieć Kościołowi jako znakowi wzniesionemu między narodami. Metropolita poznański za św. Bonawenturą tłumaczył, że Pismo Święte nie jest owocem ludzkich poszukiwań i odkryć, ale wypływa z Objawienia Bożego. Objawienie to pochodzi od Ojca światłości, od którego bierze początek wszelkie ojcostwo na ziemi i na niebie. Od Niego też, przez Jego Syna Jezusa Chrystusa, zstępuje na nas Duch Święty. Ten Duch Święty, wszystkim rozdzielający swe dary według swej własnej woli, daje wiarę, a przez wiarę Chrystus mieszka w naszych sercach. Ta wiara jest znajomością Jezusa Chrystusa. Z niej, jakby ze źródła, wypływa pewność i rozumienie całego Pisma świętego. Przewodniczący KEP podkreślił, że gdy niektórzy nauczają, że świat jest iluzją, Biblia pozwala swojemu czytelnikowi patrzeć na świat jako na aluzję. Biblia mówi wszystko, co konieczne o Bogu, a jednocześnie i wszystko to, co konieczne o człowieku. - Nie ma i nie może być książki na świecie, która by człowiekowi mówiła więcej, pełniej i głębiej o tym, kim jest, skąd się wziął i dokąd zmierza, jaki jest sens jego egzystencji i co ma robić ze swoim życiem. Właściwy pożytek z lektury odnosimy dopiero wtedy, gdy dzięki czytaniu rozumiemy lepiej samych siebie. W ten sposób i świat nabiera dla nas sensu. Nie drepcze już w miejscu. I my, o ile wkorzeniamy się w ten sens, sami nabieramy sensu - tłumaczył. Metropolita poznański zauważył, że słowa Pisma Świętego są spisane po to, abyśmy nie tylko wierzyli, ale też posiedli życie wieczne, w którym będziemy widzieć i kochać; w nim urzeczywistnią się wszelkie nasze pragnienia. Do tej pełni pragnie wprowadzić nas Pismo święte. Dlatego czytanie Pisma Świętego jest dla chrześcijanina nie mniejszym obowiązkiem niż modlitwa. Przytaczając słowa pierwszego prezydenta USA, Jerzego Waszyngtona, który powiedział: "Bez Boga i Biblii niepodobna sprawiedliwie postępować w kierowaniu sprawami tego świata" - przewodniczący polskiego episkopatu podkreślał, że Biblia formowała duszę Europy, jej historię i codzienne życie. Ziarna Pisma Świętego przeniknęły głęboko nie tylko w instytucje chrześcijańskie, ale także w literaturę, sztukę i naukę europejską. Są obecne nie tylko w dziedzictwie kulturowym, ale również etyczno-moralnym naszego kontynentu. Nie można nie oprzeć się zdumieniu patrząc na księgi biblijne pisane nieraz bez specjalnej troski literackiej, jak wielki wpływ wywierają one wciąż na rozwój myśli i sztuki. To prowadzi do przekonania, że istnieje coś większego niż piękno i porządek, coś prawdziwszego niż najinteligentniejsze rozumowanie a jest to prostota pochodząca z głębokiego doświadczenia duszy, odzwierciedlona w Biblii. W Polsce, przez ostatnie półwiecze - jak zauważył abp Gądecki - konkretną postacią Pisma Świętego jest Biblia Tysiąclecia. Jest to pierwsze tłumaczenie całej Biblii na język polski w Kościele katolickim, po prawie czterech wiekach od wydania Biblii ks. Jakuba Wujka. Biblia Tysiąclecia zrodziła się w bardzo szczególnych okolicznościach. Zbliżało się 1000-lecie Chrztu Polski. Był to pierwszy polski przekładem Biblii z języków oryginalnych. Zainicjowany przez Benedyktynów z Tyńca, została wydany po raz pierwszy w 1965 r. przez poznańskie Wydawnictwo Księży Pallotynów. Redaktorem naukowym pierwszego wydania był benedyktyn o. Augustyn Jankowski, ze strony pallotynów pracował nad nim ks. Kazimierz Dynarski. Początkowo dzieło nazwano Biblią Tyniecką, z uwagi na inicjatorów. Jednak w związku z tym, że tłumaczenie ukazało się rok przed milenium chrztu Polski, ostatecznie zostało nazwane Biblią Tysiąclecia. Pierwszy egzemplarz tego tłumaczenia wręczono księdzu kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu, Prymasowi Polski, dnia 2 sierpnia 1965 roku. Do dnia dzisiejszego ukazało się pięć głównych wydań Biblii Tysiąclecia (w latach: 1965, 1971, 1980, 1983, 1999). Na rynku dostępnych jest ponad 50 różnych wersji edytorskich.
Oto cztery rzeczy, które Biblia mówi o płaczu podczas modlitwy: Jezus płacze. Biblia mówi, że Jezus zapłakał (Jan 11:35). To pokazuje nam, że można płakać, kiedy się modlimy. Modlitwa jest błaganiem. Biblia mówi, że modlitwa jest formą błagania (1 Piotra 3:12). Oznacza to, że możemy stanąć przed Bogiem z naszymi potrzebami
Skąd wziął się koronawirus i jakie naprawdę jest źródło epidemii? Dotychczasowe badania naukowe mogą się okazać błędne, bo pewien rabin dokonał szokującego odkrycia. Biblia hebrajska (Tora) i religia zawierają odpowiedzi na najważniejsze pytania o koronawirusie? Koronawirus z Chin to wciąż choroba o tajemniczym pochodzeniu. Najpierw mówiło się, że narodził się na targu w Wuhan, gdzie rąbano i zjadano takie zwierzęta jak koale, szczenięta psów i wilków oraz ptaki. Później wiele źródeł zwróciło uwagę na laboratorium w Wuhan, gdzie bada się najgroźniejsze choroby świata. Niektórzy dowodzą, że to broń biologiczna, a rząd Chin celowo pozwolił na rozprzestrzenianie się choroby. Pojawiła się nawet teoria, że to epidemia z kosmosu, której źródłem jest PANSPERMIA. Koronawirus to biblijna plaga i kara boska?Tymczasem rabin Matityahu Glazerson, który od lat wyszukuje tajne wiadomości od Boga, sięgnął po hebrajską Biblię. Jego zdaniem, Tora zawiera specjalny kod, który tysięce lat temu zapowiadał epidemię koronawirusa. Starożytna przepowiednia w Starym Tesatamencie, a konkretnie w Księdze Kapłańskiej, zawiera informacje o epidemii koronawirusa! Glazerson skupia się na rozdziale, gdzie opisano, czego pobożne osoby nie powinny jeść. Z jego badania wynika, że Tora zapowiada epidemię, która zacznie się od zjedzenia zakazanego zwierzęcia, którym może być np. wąż, szczur, nietoperz lub młody wilk. Tymczasem na wspomnianym targu z Wuhan sprzedawano na mięso małe wilki i węże. Do sieci trafiło też WIDEO, na którym Chinka je nietoperza w całości. Co więcej, Glazerson w rozdziale znalazł słowo „Sini”, które może oznaczać „Chiny”. Znalazł też w Torze słowa brzmiące podobnie do „wirus” i „corona”. Słynny duchowny urodził się w Izraelu. Studiował nauki rabinackie na uczelni "Medrashiat Noam in Pardes Chana" oraz na różnych innych Yeshiwach. Rabin Matityahu Glazerson jest autorem ponad 30 książek, które zostały przetłumaczone na języki: rosyjski, francuski, hiszpański i angielski. Pisał artykuły dla gazet na temat gematrii. W Polsce ukazała się książka Glazerson’a "Muzyka i kabała" – podaje Biblia, religia i koronawirus - szokujące nowe informacje: 8XdwL.
  • xjlinc5g7j.pages.dev/331
  • xjlinc5g7j.pages.dev/126
  • xjlinc5g7j.pages.dev/200
  • xjlinc5g7j.pages.dev/39
  • xjlinc5g7j.pages.dev/226
  • xjlinc5g7j.pages.dev/62
  • xjlinc5g7j.pages.dev/153
  • xjlinc5g7j.pages.dev/273
  • xjlinc5g7j.pages.dev/292
  • co biblia mowi o wojnie