W Księdze Psalmów znajdujemy tekst, który według mnie doskonale obrazuje sytuację z czternastej stacji drogi krzyżowej. Psalm 88 , bo o nim mowa, to modlitwa, w której nie ma ani skrawka nadziei, w której psalmista woła do Boga, przebywając w całkowitych ciemnościach duszy i serca. Droga przebaczenia: Od zranienia do uzdrowienia Droga krzyżowa to droga zranień. Jezus wiedział o tym i dlatego modlił się: "Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich!" (Łk 22, 42). Nikt z nas nie chce być raniony. Jezus także nie chciał doświadczać zranień. W czasie modlitwy wewnętrzna mobilizacja pomogła Mu otworzyć się na świat, którego się bał: "Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!" (Łk 22, 42) Zranienie oznacza ból, a każdy marzy o idealnym świecie, w którym nie ma bólu ani zła. Tęskni za idealną miłością, w której relacje są przesycone jedynie dobrocią i wrażliwością. Taki świat jednak nie istnieje. Modlitwa Jezusa w Ogrójcu to zmaganie się o zaakceptowanie brutalnej rzeczywistości. Z jakiegoś dziwnego powodu ludzie mają ochotę krzywdzić innych. I choć Jezus nikomu nic złego nie uczynił, to i tak natrafił na wiele osób, które miały ochotę wyrządzić Mu krzywdę. Jezus rozumiał swoją misję: miał wejść na drogę krzyżową, przyjąć zranienia, zmierzyć się z bólem. Jego misją było doświadczenie zła, ale takie, by się nim nie zarazić: Gdy przyszli na miejsce zwane „Czaszką”, ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 33-34) To jest sens drogi krzyżowej: doświadczyć zła, zranienia, bólu, ale złem się nie zarazić! Mimo bólu nie dać się zmienić na gorsze. Nie możemy powstrzymać innych ludzi przed czynieniem zła, ale możemy uratować do przeżycia Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Tym razem w centrum rozmyślań znajdują się nasze zranienia. To, że każdy z nas został zraniony, jest oczywiste. To, że każdy z nas zostanie zraniony w przyszłości, że zazna bólu i spotka złych ludzi, jest pewne. Z niezrozumiałego dla nas powodu tak jest. W takim świecie żyjemy. Nie chodzi więc o to, aby uniknąć bólu i zranień, bo to jest niemożliwe. Chodzi o to, abym ja nie dał się zarazić złem, aby nie zawładnęły mną złe myśli, bym nie stał się chodzącym nieszczęściem, ofiarą losu, która z powodu otrzymanych ran nie potrafi normalnie żyć. Chodzi o to, abym sam nie czynił zła. Chodzi o to, abym miał zdrowego ducha. Chodzi o mnie. Droga przebaczenia to praca nad własnym sercem. Nie unikniemy cierpienia, ale wciąż możemy kochać. Rozważania, które będą Ci towarzyszyły w drodze, mają Ci pomóc odkryć sposoby przepracowania zranień. Jedna noc nie wystarczy, by wszystko zmienić. Ta noc może jednak pomóc w wejściu na drogę przebaczenia. Może się stać inicjacją procesu uzdrowienia. Może być nowym początkiem Twojego życia. Zapraszam do wejścia na drogę wewnętrznej przemiany. ks. Jacek WIOSNA StryczekStacja I: Jezus na śmierć skazany Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Gdy się więc zebrali, spytał ich Piłat: „Którego chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?” Wiedział bowiem, że przez zawiść Go wydali (Mt 27,17-18) Jezus miał wrogów – ludzi, którzy mieli ochotę, a może i wewnętrzny przymus, aby Go skrzywdzić. Takimi osobami byli na przykład arcykapłani. Ich zadaniem była służba Bogu. W praktyce chcieli też na tym zarobić. Jezus, który w świątyni wywraca stoły bankierów (por. J 2, 13-25), uderza właśnie w ich biznes. Żydów obowiązywał zakaz bałwochwalstwa, czczenia cudzych bogów. Na rzymskich monetach znajdował się wizerunek cesarza, który cieszył się boskim kultem. Takimi monetami nie można było płacić w świątyni, na przykład za zwierzęta składane w całopalnej ofierze. Potrzebni byli bankierzy, którzy wymieniali rzymską monetę z bałwochwalczym wizerunkiem na monetę świątynną. Arcykapłani zarządzali tymi kantorami i zarabiali na różnicy kursu, czerpiąc z tego dochód. Jezus robiąc awanturę w świątyni był świadom tego, że naraża się arcykapłanom. Uznał jednak, że ważniejsze niż Jego życie są sprawy Boskie. Walczył w świątyni o ideały. Ten mechanizm się powtarza. Część osób, mając na względzie jedynie swoje korzyści, jest gotowa krzywdzić innych. Własne dobro i zysk urasta w ich ocenie do czegoś tak wielkiego, że przesłania dobro innych i odbiera im wrażliwość. Jezus został skazany na śmierć. Pojawili się ludzie, którzy mieli potrzebę skrzywdzenia Go. Nie łudźmy się! Każdy z nas, nawet bezwiednie, prowokuje swoich wrogów do działania. To jest pewne. A nam powinno chodzić o to, abyśmy nigdy nie byli wrogami innych. Byśmy sami nie stali się ludźmi, którzy czynią zło, a skoro stało się to udziałem arcykapłanów, może dotknąć i nas. Jezu, pomóż mi, abym nie uległ pokusie krzywdzenia innych i by myślenie o własnych korzyściach nie zmieniło mnie w złego II: Jezus bierze krzyż na swoje ramiona Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło (Łk 19, 10) Krzyż w Ewangelii ma precyzyjną definicję. Jezus przyszedł, aby zbawić grzeszników, czyli złych ludzi. Zbawienie grzesznika oznacza ofiarowanie pomocy złemu człowiekowi, aby stał się dobry. Ewangelia, czyli Dobra Nowina, to wiadomość, że zły człowiek może stać się dobry. Może się nawrócić. Dobra Nowina może być dobra dla nas, gdy odkryjemy, że możemy zmienić się na lepsze. Po to właśnie wybieramy się na Ekstremalną Drogę Krzyżową, by zmienić nasze życie na lepsze, by się nawrócić. Jest to także Dobra Nowina dla złych ludzi, których spotykamy na drogach naszego życia. Oni też mogą się zmienić, porzucić zło i wybrać dobro. Czasami trzeba im w tym pomóc. I to jest właśnie krzyż. Pomagając grzesznikowi, złemu człowiekowi w zmianie, jesteśmy w zasięgu jego zła. On może się zmienić na dobre, ale może nas zaatakować. Obok Jezusa na krzyżu wisiało dwóch łotrów – jeden się nawrócił, a drugi bluźnił. Każdy z nas, uczniów Jezusa, otrzymał misję ratowania grzeszników, pomagania złym ludziom w tym, aby stawali się dobrzy. To jest, niestety, często bolesny proces. Można zostać mocno poranionym, a nawet zgładzonym. Jak Jezus na krzyżu. A jednak… Jaki byłby ten świat, gdyby rządzili nim źli ludzie? Gdyby nie było idealistów, którzy pomagają złym stać się dobrymi? Gdyby zabrakło nas? Może myślisz teraz o kimś, kogo znasz, kto się zagubił i robi złe rzeczy? Zastanów się, czy możesz mu pomóc… stać się dobrym. Jezu, daj mi odwagę krzyża. Prowadź mnie, bym potrafił pomagać złym ludziom w stawaniu się dobrymi. Pomóż mi stać się dobrym III: Pierwszy upadek pod krzyżem Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?” Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy” (Mt 18, 21-22) Możemy być pewni tego, że jeśli spróbujemy zmieniać ten świat na lepszy, po drodze poniesiemy sporo porażek, doświadczymy licznych upadków. Jeśli cokolwiek dobrego zamierzymy, na pewno natrafimy na niezliczone trudności. Problemem nie są jednak porażki – problemem są urazy, które pojawiają się po porażkach. Przychodzi pokusa zniechęcenia, patrzenia na świat przez pryzmat porażek… Na pewno są tacy ludzie, którym wszystko się dobrze układa, którzy nie mają na swoim koncie porażek, ale ja takich osób nie znam. Pisząc te rozważania, rozpamiętuję niezliczone porażki, które poniosłem. To, co mnie wyróżnia, to fakt, że po dziewięćdziesiątej dziewiątej porażce spróbuję setny raz. Porażka nie jest informacją, że się nie da. Jest raczej komunikatem zwrotnym, że to nie tędy droga, że trzeba inaczej. Porażka poszerza nasz sposób postrzegania świata. Dzięki jej doświadczeniu wiemy nie tylko, jak robić, by się udało, ale niesie ona też informację, jak nie robić. Co by było gdyby Jezus po swoim pierwszym upadku się poddał? Nie wiadomo, ale raczej nic dobrego. Po prostu by umarł. Na drodze przebaczenia trzeba rozprawić się ze swoimi porażkami. Przepracować je i zamienić na wiedzę o świecie, na mądrość, a nie na zniechęcenie. Porażka to nic takiego, ale zniechęcenie, zablokowanie to już duży problem. Jezu, martwią mnie i bolą moje porażki. Pomóż mi uczyć się na IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał (Mt 17, 12) Jezus na drodze krzyżowej to chodząca rana. Jak musiało wtedy krwawić serce Jego Matki?! Gdybyśmy w taki sposób podsumowali to spotkanie, to weszlibyśmy na ścieżkę prowadzącą do obłędu. Bo jak poradzić sobie ze współczuciem, gdy dzieje się coś tak złego? Ze współczuciem, z biernym współodczuwaniem. Jak znieść ból, widząc krzywdę bliskiej osoby? Szaleństwo! Popatrzmy na to spotkanie w inny sposób. Maryja rodzi Jezusa. Wie, że ma do wykonania wielkie zadanie. Ma misję, której nie tylko On, ale i Ona ma poświęcić swoje życie. Wiadomo, że będzie trudno. Pojawią się przeciwności, ujawnią się też wrogowie. Maryja jako dobra matka powinna wychować Jezus do stawiania czoła wyzwaniom. Do radzenia sobie z ludźmi, dobrymi i złymi. I tak, jak rodziła Go w bólach, powinna Go uczyć radzenia sobie z bólem i cierpieniem. Czy można kogoś przygotować do życia, nie oswajając go z cierpieniem? Nasuwa się pewna analogia: bóle rodzenia matka z czasem zamienia na radość macierzyństwa, towarzyszenia w rozwoju swojemu dziecku... Ból i cierpienie pojawiają się u zarania naszego życia. Czy rozsądne jest zatem przyjęcie założenia, że będzie bolało raz, a potem będzie już tylko dobrze? Drodzy rodzice, należy wychowywać dzieci do prawdziwego życia. Będzie bolało! Drogi uczestniku Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, powinieneś wychowywać się do prawdziwego życia. Trenować obcowanie z bólem, radzenie sobie z cierpieniem. Powinieneś postawić się wielokrotnie w trudnych sytuacjach, w których będzie bolało, by się oswoić z tym doświadczeniem. Jeśli tego nie zrobisz, to Cię oślepi, sparaliżuje choćby najmniejszy ból, który Cię dotknie. Małe cierpienie doprowadzi Cię do tego, że się załamiesz. Dobrze, że jesteś teraz na Ekstremalnej Drodze Krzyżowej. Pamiętaj: ma boleć! Ale cóż znaczy ten ból w kontekście przemiany, poprawy, która jest Twoją szansą! Możesz stać się lepszy, a może najpierw po prostu dobry. Możesz być na tej drodze. A ból i cierpienie? Na pewno będą. Wybacz im to, że do Ciebie przyjdą. Zaakceptuj to, a odnajdziesz wewnętrzny pokój. Jezu, daj mi odwagę trenowania odporności na ból i cierpienie, bym w godzinie próby poradził sobie z przeciwnościami V: Szymon z Cyreny pomaga Jezusowi dźwigać krzyż Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Odpowiedział Mu Piotr: „Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię”. Jezus mu rzekł: „Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz” (Mt 26, 33-34) Przyjaciół poznaje się w biedzie. Mądrze powiedziane. Dlaczego jednak w biedzie pozostaje ich przy nas tak niewielu? W czasie tych rozważań nie zastanawiaj się nad tym, czy masz przyjaciół, którzy będą z Tobą w biedzie. Rozmyślaj jedynie nad tym, czy Ty będziesz dobrym przyjacielem dla swoich bliskich w ich biedzie. Przecież jesteś na drodze, która ma Cię przemienić. Masz stać się lepszy. Przypomnij sobie, po co idziesz teraz w ciemną noc, znosisz niedogodności, męczysz się. Co możesz zrobić, aby się zmienić na lepsze? Przyjaciele opuszczają nas w biedzie, bo myślą o sobie. Ból i cierpienie koncentrują nas na sobie, bo to nas boli. Zaobserwowałem przedziwne zjawisko, że gdy ktoś opowiada o swoich problemach, w oczach słuchacza pojawia się lęk. Nie wczuwa się on w trudny los osoby, której słucha, ale myśli o sobie, zastanawiając się, czy jemu też grozi niebezpieczeństwo. Siła tej egoistycznej reakcji jest wielka. Powiem więcej: pomimo tego, że trenuję się duchowo przez całe życie i we mnie w takiej sytuacji pojawia się myśl, co będzie ze mną. Czy mnie też będzie bolało? Taka reakcja jest jak najbardziej naturalna. Przypomnijmy sobie: gdy aresztowano Jezusa, Jego przyjaciele, uczniowie uciekli. Widzieli, co się dzieje z Jezusem, i nie chcieli znaleźć się w takiej sytuacji. Stchórzył nawet Piotr, najbliższy przyjaciel Jezusa. Taki instynkt przetrwania. Czy jednak na pewno? Czy jesteśmy skazani przez naszą naturę na tchórzostwo? Nie bardzo. Z czasem, pod wpływem podejmowanej pracy duchowej, apostołowie przygotowali się do poniesienia śmierci męczeńskiej. W tej ostatniej próbie nie zawiedli. Wcześniej, pełniąc swoją misję, oswajali się z trudnościami, porażkami, bólem i cierpieniem. Dojrzewali. Tak właśnie jest. Tchórzą ci, którzy są niedojrzali w swojej przyjaźni. Przykład niedojrzałości stanowią arcykapłani. Swoje myślenie skoncentrowali na osobistych korzyściach. Troszczyli się tylko o siebie, więc zaczęli robić złe rzeczy: wysłali żołnierzy, aby ci pojmali Jezusa, podburzali tłum. Arcykapłani stali się złymi ludźmi. W przyjaźni można, a nawet trzeba się trenować – w tym, aby przedkładać ideały ponad własne korzyści, cierpliwie znosić ból i cierpienie, nie uciekać od nich, bo to nic nie da. Z tym da się żyć. Ale uciekając od problemów, nie da się żyć w przyjaźni, nie da się kochać. Obyśmy byli prawdziwymi przyjaciółmi dla naszych przyjaciół, gdy znajdą się w potrzebie. Jezu, bądź ze mną, abym nigdy nie zawiódł moich VI: Weronika ociera twarz Jezusowi Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzie go położyliście?” Odpowiedzieli Mu: „Panie, chodź i zobacz!” Jezus zapłakał (J 11, 33-35) Ból i cierpienie są nieuchronne. Dobrze jest jednak w sytuacji, gdy się z nimi zmagamy, mieć kogoś, kto nam towarzyszy. Rozważania nad gestem Weroniki powinny nas poprowadzić w dwóch kierunkach. Przede wszystkim ku wrażliwości , ku naszej własnej pracy nad wrażliwością i delikatnością, bo kiedy chcesz towarzyszyć komuś, kogo boli, musisz być delikatny. Nie możesz wchodzić z dobrymi radami w cudze życie, narzucając rozwiązania, piętnując i czyniąc uwagi w stylu: „A nie mówiłem”. Mogę przyznać, że gdy było mi najtrudniej, najbardziej pomogli mi ci, którzy po prostu ze mną byli. Spędzaliśmy razem czas. Nie byli oni w stanie rozwiązać moich problemów, które dla nas wszystkich były za trudne. Ich obecność nie czyniła wielkiej zmiany. Nie było o wiele lepiej, ale gdy byliśmy razem, było dobrze. To tak jakby wystawiać rany do słońca, by się szybciej goiły. Ale zdecydowana większość miała pomysły na mnie. Chciała mnie na siłę zmieniać. Gdy tylko się otwierałem, decydowałem na spotkanie, to czułem jakby wędrowali w swoich butach po moich zranieniach. Patrząc na niezliczone podobne przypadki wielu osób, widać, jak trudno być wrażliwym. Wrażliwość to wyjątkowa cecha. Sam gdy widzę kogoś ciepiącego, staram się po prostu być. Nie uciekam, nie udaję, że nie wiem, nie widzę. Zgłaszam się. Jestem. Niewiele mogę zrobić. Jestem – tylko tyle albo aż tyle. A drugi kierunek, ku któremu prowadzi nas rozważanie nad gestem Weroniki, to pozyskiwanie przyjaciół na jej miarę, żeby w biedzie nie zostać samemu. Ale jak to zrobić? Uważam, że należy dobrze dobierać sobie przyjaciół. Ale to chyba nie wystarczy. Potrzebny jest łut szczęścia. A może odwaga wchodzenia w trudne sytuacje? Ludzie, którzy na co dzień trenują się w znoszeniu trudów i przeciwności, są bardziej odporni na przeciwności losu. Można na nich bardziej polegać, dlatego warto z takimi osobami iść na Ekstremalną Drogę Krzyżową. Warto razem przeżyć coś trudnego. Warto wspólnie podejmować wielkie wyzwania. Wygrywać, ale też przegrywać. Jednak nie wiadomo, czy i w naszym życiu, gdy przyjdzie trudny czas, pojawi się Weronika. Zbyt wiele osób przeżywa swoje tragedie w samotności. Co możemy zrobić? Zmienić siebie. Otwierać się na Boga i drugiego człowieka. Jezu, proszę cię o wrażliwość, by bliskie mi osoby nigdy nie musiały cierpieć w VII: Drugi upadek pod krzyżem Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali (Łk 24, 15-16) Drugi upadek to swoisty symbol problemów, przeciwności, które wciąż się pojawiają. Mimo podejmowanych kolejnych prób, stanowią barierę nie do pokonania. Zniechęcają. Jakże można być poranionym przez zwykłe, ale codzienne i systematycznie powracające problemy! Przez życie, które staje się koleiną, powtarzalnym, tragicznym cyklem nieszczęść, zwyczajnością nie do zniesienia. Jak wiele osób cierpi z tego powodu! Może jesteś jedną z nich? Może dzisiaj poszedłeś na Ekstremalną Drogę Krzyżową, aby wreszcie wyrwać się z zaklętego kręgu nieszczęsnej codzienności? Jeśli tak jest, to bardzo dobrze zrobiłeś. Nie musisz żyć jak dotąd. Nie jesteś skazany na wieczną porażkę. Teraz wołam do Ciebie: obudź się! Jeśli jesteś więźniem, to więźniem samego siebie. Jak uczniowie, którzy szli do Emaus, a ich oczy były jakby na uwięzi (por. Łk 24, 16). Wydaje Ci się, że rzeczywistość i ludzie zmuszają Cię do życia, którym nie chcesz żyć? Jeśli tak się dzieje, to jedynie dlatego, że się podporządkowałeś. Że jesteś tchórzem i nie masz odwagi, aby się zmienić. A przecież masz ogromny wpływ na swoje życie! Możesz wstać lewą albo prawą nogą. Możesz zjeść śniadanie albo nie. Możesz wybrać drogę do pracy czy szkoły, idąc bardziej w prawo albo w lewo. Mała zmiana może rozpocząć dużą zmianę. Ważne, aby nie robić tak samo jak do tej pory, bo schematy mamy w swojej głowie. I nawet jeśli nam nie odpowiada nasze życie, to bardziej boimy się tego nieznanego. Wybieramy tragedię codzienności, byle tylko nie zaryzykować spotkania z odmiennością. Na szczęście jesteś na Ekstremalnej Drodze Krzyżowej. Jest inaczej. Zachowałeś się inaczej niż zwykle. Jest przełom. To może być dobry początek. Teraz, w nocy, zamiast komfortu snu, podejmujesz wyzwanie. Zamiast odpoczywać, trudzisz się i zmagasz. Super. Może jutro to powtórzysz? Zrobisz następny, inny krok. Metodę, którą opisałem powyżej, praktykuję od lat. Nie wyobrażam sobie, aby moje życie miało wciąż wyglądać tak samo. Po co miałoby tak być? Wiem, jak jest, ale nie wiem, jak może być. Chcę przynajmniej spróbować. Może i Ty masz takie pragnienie? Twoje życie jest w Twoich rękach. Jezu, chcę się zmienić. Bądź ze mną!Stacja VIII: Jezus spotyka płaczące niewiasty Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Szukajcie dobra, a nie zła, abyście żyli. Wtedy Pan, Bóg Zastępów, będzie z wami, tak jak to mówicie (Am 5, 14) Z kim przestajesz, takim się stajesz. Jeśli spędzasz czas z marudami, staniesz się marudą. Jeśli lubisz narzekać i spędzać czas z narzekaczami, zawsze będzie Ci w życiu źle. To jest straszna prawda o życiu. Ludzie, którzy narzekają, szukają podobnych sobie. Niby po to, aby podzielić się z nimi swoimi problemami. W praktyce jednak jeden narzekacz nie słucha drugiego. Narzekacz szuka jedynie u swego słuchacza potwierdzenia, że jest na dobrej drodze, narzekając. Bo przecież się nie da. Nie można. Cały świat jest przeciwko. A jeśli komuś się udało, to na pewno po drodze dopuścił się złych rzeczy. Dobrzy ludzie są w pułapce. Nic nie mogą. Są skazani na bierność. Na przetrwanie. Dźwigają krzyż. Świat, który niosą w sobie osoby narzekające, jest przerażający. Dominuje w nich przecież zło porażki. Pustka. Bezsens. Krzyż w nauczaniu Jezusa oznacza, że grzesznik staje się dobrym człowiekiem. Krzyż oznacza zmianę na lepsze. My, chrześcijanie, uczniowie Jezusa, specjalizujemy się w zmianie na lepsze. W wyprowadzaniu ze zła dobra. Dlatego też my, uczniowie Jezusa, nie narzekamy. Widzimy, jak jest, dostrzegamy zło, rozumiemy, że na świecie są źli ludzie, ale zamierzamy zmieniać to, co się tylko da, na lepsze. To jest nasz idealizm. Szukamy dobra, a nie zła. Szukamy zmiany, a nie usprawiedliwienia bierności. Przekraczamy siebie, a nie tkwimy w marazmie. Jesteśmy idealistami. Jesteś z nami? Jezu, nie chcę narzekać. Teraz, gdy jestem na Ekstremalnej Drodze Krzyżowej, też nie chcę narzekać. Chcę szukać dobra, a nie IX: Trzeci upadek pod ciężarem krzyża Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja sam z siebie je oddaję (J 10, 17-18). Uważam, że każdy rodzic powinien pewnego dnia wziąć swoje dziecko na rozmowę i powiedzieć: „Drogie dziecko, tylko dwie rzeczy są pewne w Twoim życiu – to, że umrzesz i to, że spotkasz w swoim życiu złych ludzi. Powodzenie, sukces, przyjaźń i miłość mogą się zdarzyć. Dobrze, gdy tego doświadczysz, ale to nie jest pewne. Drogie dziecko, przygotuj się na prawdziwe życie!”. Wyobraźmy sobie pewną sytuację. Nastolatek dowiaduje się, że ma raka i że niebawem umrze. Co ma z tym zrobić? Czy był na to gotowy? Czy wiedział, że umrze? Mamy w sobie mechanizm spychania faktu naszej śmiertelności do podświadomości. Niby to wiemy, ale nie chcemy wiedzieć. Widzimy to na filmach, w grach. Czasami idziemy na pogrzeb. Większość z nas jednak wtedy, gdy przyjdzie choroba i pojawi się widmo nieuchronnej śmierci, nie wie, co z tym faktem zrobić. Czy śmierć dla nastolatka to tragedia? Nie wiem. Na pewno w świecie, w którym udajemy, że śmierci nie ma, tak. Jednak każdy z nas jest śmiertelny. Każdego dnia możemy umrzeć, zginąć w wypadku. Nie mamy gwarancji życia, a jedynie pewność śmierci. Często, zbyt często ludzi zaskakuje śmierć. Zdarzają się wielkie tragedie: chore dziecko, przedwczesny zgon, nieuleczalna choroba. To jest trudne, bardzo trudne. Ale dużo trudniejsze jest to dla ludzi, którzy udają, że śmierć ich nie dotyczy. Podobnie jest, gdy spotykamy złych ludzi. Osoby, które mają ochotę nas skrzywdzić. Najczęściej jesteśmy tym zaskoczeni, a przecież wciąż doświadczają tego miliony osób. Jest tak teraz i było tak zawsze. Dlatego należy medytować własną śmiertelność. Uważam, że to, że żyję, to raczej przypadek. Każdego ranka budzę się ze zdziwieniem, że wciąż żyję. Przecież nie mam żadnej pewności, kładąc się spać, że rano wstanę. Świadomość własnej śmiertelności, jak i tego, że wokoło nas są źli ludzie, bardzo ułatwia życie. Nie ma rozczarowań. Jest za to szansa na skuteczną obronę. Szansa na wygranie życia. Nie ma równości w tym, jak długie będzie nasze życie. Ale w tym, że każdy może wygrać swoje życie, panuje absolutna demokracja. Każdy może wygrać swoje życie. Po co więc się oszukiwać i udawać, że nieszczęścia nas nie dotyczą? Dotyczą i będą dotyczyły. Mam nadzieję, że ta medytacja przyniesie Ci spokój i pomoże nabrać dystansu do siebie. Nie Ty pierwszy umrzesz. Nie Tobie pierwszemu ktoś zrobi krzywdę. Ale Ty możesz wygrać swoje własne życie! Jezu, pomóż mi wygrać moje życie!Stacja X: Jezus z szat obnażony Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. A gdy upadł na ziemię, usłyszał głos, który mówił: „Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?” „Kto jesteś, Panie?” – powiedział. A On: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz” (Dz 9, 4-5) Rany bolą najbardziej wtedy, gdy ktoś je dotyka, uraża. Nie dość, że mamy ranę i nas boli, to jeszcze ktoś w niej grzebie. Wchodzi w nasze poranione życie. Nie zwraca uwagi na nasz ból, a wręcz go potęguje. Chyba każdy z nas pamięta takie sytuacje ze swojego życia. Powiedziałbym, że to samo życie... Zwykle tak jest, gdy rozstajemy się z osobą szczególnie nam bliską. Już samo rozstanie jest trudne. I jest ta bliskość, która sprawia, że jesteśmy na wyciągniecie dłoni, że łatwo się urazić. Często nawzajem. Jezus z szat obnażony – to powinna być stacja rozmyślania dla ludzi, którzy się rozstają, rozstawali albo będą rozstawać. Czasami można przeczytać na przykład o jakiejś parze, że rozstali się z klasą, czyli nie rozpowiadali o słabościach i nie prali publicznie swoich brudów. Ale zwykle tak nie jest. Dlaczego? Rana i bliskość oznacza, że bardzo boli. Ból zaś zmienia sposób postrzegania świata. Wtedy cały świat jest bólem, bo czujemy tylko ból. Ludzie, którzy poddają się presji bólu, nie czują niczego poza nim. Tracą wrażliwość, uważność. Stają się okrutni. Szukają też winnych swojego bólu. Oskarżają, a nawet się mszczą. Co prawda, destrukcja, która wynika z bólu, nie przynosi ulgi. Zemsta jest słodka tylko w melodramatach. W rzeczywistości powoduje nakładanie się dwóch rodzajów zła: zła bólu i zła uczynionego drugiemu człowiekowi. To, co zwykle obserwuję w czasie takich rozstań, to swoista pogoń za popularnością. Komu by tu jeszcze opowiedzieć o moim nieszczęściu, przed kim kogoś oskarżyć? Jak jeszcze zaszkodzić? Nie spotkałem jednak człowieka, który by na tej drodze znalazł ukojenie. Jedyne, co osiągnął, to to, że sam stał się złym człowiekiem. Uważam, że jeśli kogoś boli, to zamiast szukać winnych, lepiej poszukać własnego zdrowia. Uzdrowienia. Lepiej zająć się swoim sercem niż szukać kogoś, kogo obarczę winą. Pokusa kierowania się bólem istnieje i jest bardzo silna, ale czyni z ludzi potworów. Jezu, uratuj mnie, abym nie mówił źle o XI: Jezus do krzyża przybity Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Zanim sąd wydasz, zbadaj siebie samego, a w godzinę obrachunku znajdziesz przebaczenie. Nim wpadniesz w chorobę, upokórz się, a gdy zgrzeszysz, daj dowód nawrócenia! (Syr 18, 20-21) Zranienia są jak więzienie: tu mnie boli, tam mnie boli. Co się nie ruszę, wciąż natrafiam na coś, co dotyka moich zranień. Jezus został uwięziony na krzyżu, ale zmierzał w kierunku przebaczenia: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34). Człowiek, który nie pracuje nad umiejętnością przebaczenia, sam siebie więzi w sieci swoich zranień. Najgorsze w życiu człowieka, który nie potrafi przebaczać, jest to, że myśli, że wszyscy tak mają, że wszyscy żyją tym bólem, że to jest prawda o świecie. A to on sam uczynił się nieszczęśnikiem. Jak wejść w proces przebaczenia? Nie szukając winnych, bo to nic nie da. Przebaczenie ma tylko jedno imię: zamiana tego, co złe, w dobro. Dostał w szkole jedynkę? Nie oskarża nauczyciela, ale zmienia system przyswajania wiedzy. Został zdradzony? Z następną osobą stara się budować dojrzalszy związek. Umarł ktoś bliski? Szuka przyjaciół, z którymi wykorzysta jeszcze lepiej te skrawki czasu, które są nam dane. Za każdym razem zaczynamy proces przebaczenia, gdy stawiamy sobie pytanie o to, gdzie jest dalszy, dobry ciąg mojego życia. Jakie z tego zranienia mogę wyciągnąć wnioski, jak być mądrzejszym, bardziej kochać, pewniej wygrywać. To jest oczywiste, że dopóki czujemy ból i stratę, wynikające ze zranienia, będzie nam źle. Gdy jednak dostrzeżemy szansę, że może być lepiej, to zwycięży nadzieja oraz optymizm. Przebaczanie to prawdziwa sztuka. Rodzimy się raczej z chęcią szukania winnych, ale możemy to zmienić, wybierając nawyk pracy nad sobą, bo nie zmienimy świata, który nas otacza, ale możemy zmienić siebie. Człowiek, który potrafi przebaczać, idzie przez życie wciąż stając się lepszy. Być może życie karmi go złem, ale on trawi to, przerabia i zamienia w dobro. Chrześcijanie, uczniowie Chrystusa to prawdziwi pożeracze zła. Cokolwiek by się z nami nie działo, wciąż stajemy się lepsi. Jezu, pomóż mi zamieniać zło w dobro i zło dobrem XII: Jezus umiera na krzyżu Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych (Mt 22, 14) Śmierć jest paradoksem życia. Skoro mamy umrzeć, to po co się starać? Być może to jest pokusa samobójców: po co się starać? I tak wszyscy umrzemy. Jezus nie po to żył, aby umrzeć, ale umarł po to, aby zmartwychwstać. Mówi: Nikt Mi mojego życia nie odbiera, sam je oddaję (por. J 10, 17-18). Nieuchronność śmierci zamienia na wybór. Co to oznacza? Mniej więcej tyle, że w naszym życiu nie chodzi o to, jak się nam powodzi. Chodzi raczej o to, kim się stajemy. Nasze życie to ciąg kolejnych decyzji, które nas kształtują, przez które niejako się tworzymy. I nie ma znaczenia, czy jesteśmy biedni, czy bogaci, ale istotne jest to, czy jesteśmy wartościowi. Nie liczy się to, co mamy, ale to, kim jesteśmy. Lubię mówić, że Bóg dobrze dobiera sobie znajomych na wieczność. Każdy dzień naszego życia to szansa stawania się kimś. Szansa na rozwój. Nie tego, co umiemy, ale tego, kim jesteśmy. Jezus nie pozwolił odebrać sobie życia. On podjął decyzję, że je odda. To był kolejny etap w Jego procesie stawania się Kimś. Można powiedzieć, że Zmartwychwstanie polega na stawaniu się kimś. Zmartwychwstanie to nie wskrzeszanie naszego ciała, atomów, z których się składamy, ale to naturalna ciągłość tego, kim się staliśmy. To nasza wartość wynikająca z decyzji, które ukształtowały nasze życie. To dlatego nie jest tak ważne, czy wygrywamy, czy przegrywamy. Istotne jest to, że z każdego doświadczenia wychodzimy zwycięsko, że się zmieniamy na lepsze. Nie ma w życiu większej wartości od tego, KIM SIĘ STALIŚMY. A miłość? Miłość wynika z tego, kim jesteśmy. Większa miłość to dzieło wielkich ludzi. Jeśli ktoś jest wielkiego formatu, to i jego miłość będzie niezwykła. A jeśli jest marnym, pogubionym człowiekiem, to w związku i miłości, niszcząc siebie, będzie niszczył innych. Jezu, chcę się rozwijać. Pragnę stać się Kimś. Bądź ze XIII: Jezus zdjęty z krzyża Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: „Panie, ratuj, giniemy!”. A On im rzekł: „Czemu bojaźliwi jesteście, ludzie małej wiary?”. Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza (Mt 8, 25-26). Koniec nadziei to jedno z najstraszniejszych doświadczeń, które może nas spotkać. Wtedy czujemy, że jest tylko przeszłość, bolesna teraźniejszość i zero przyszłości. To jest ból, który dotyka każdego. Gdy doświadczamy beznadziei, wydaje się nam, że to spotkało tylko nas. Brak nadziei to straszliwa samotność. W praktyce jednak zdarza się to ciągle, raz temu, raz tamtemu. Nie warto oceniać po pozorach. Uśmiechnięty, dobrze ubrany, z kasą – na pewno jest mu dobrze. Nic bardziej mylnego. A może ma wszystko, a czuje przerażającą pustkę? Może i na nas tak inni patrzyli? Byliśmy u kresu sił, zagubieni i poranieni, wyjący z bólu, a ludzie wokoło nic z tego nie rozumieli. Brak nadziei. Co z tym można zrobić? Myślę sobie, że pewnie duży procent osób, które teraz idą Ekstremalną Drogą Krzyżową, ma ten problem. A na pewno miało, albo kiedyś będzie musiało się z nim zmierzyć. Co więc z tym zrobić? Droga jest jedna i zupełnie nieintuicyjna. To jest moment, kiedy trzeba się zatrzymać. Często ból każe uciekać przed samym sobą. Wtedy trzeba się zatrzymać, a nie łagodzić ból używkami. Trzeba się z nim oswoić. I – co kluczowe – w szalonej modlitwie oddać wszystko Bogu, trzymając w dłoniach swoje nieszczęście, ofiarować je Bogu. Najgorsze wtedy jest czekanie. Czasami jednak trzeba czekać. Najczęściej tym dłużej, im bardziej człowiek ucieka przed swoim bólem. A potem przychodzi nadzieja. Oto historia Eliasza: Wtedy rzekł: „Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!” A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: „Co ty tu robisz, Eliaszu?” (1 Krl 19, 11-13) I Ty teraz otwórz się na ciszę, w której możesz spotkać Boga, a razem z Nim nadzieję… czyli przyszłość. Wiem, że ten pomysł na radzenie sobie z pustką jest zupełnie nieintuicyjny. Raczej czujemy potrzebę ucieczki przed cierpieniem – jak Eliasz, który schował się w jaskini, uciekając przed ludźmi, którzy chcieli go zabić. A jednak metodą prób i błędów odkryłem, że tylko to działa: zatrzymanie się. Wytrzymanie bólu i próba spojrzenia na to, co się dzieje, z boku. Ofiarowanie tego Bogu. Przemawia za tym też potężny autorytet. Eliasz jest uznawany za jednego z największych mistyków w dziejach. On tak to przeżył. Jezu, chcę razem z Tobą szukać mojej przyszłości, szukać XIV: Jezus do grobu złożony Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, Żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: „Pokój wam!”. Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: „Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam”. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi (Łk 24, 36-40) Jesteś już u kresu swojej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Czas podsumować tę nocną wyprawę, niezależnie od tego, czy Cię bardzo boli, czy może jesteś herosem przyzwyczajonym do dużego wysiłku. Jezus został złożony do grobu tak, jakby to był koniec. Ale przecież to był dopiero początek. Za moment miał się zmienić bieg życia całego świata. Zmarli wstali z grobów, apostołowie w mocy Ducha Świętego poszli aż na krańce świata. Od grobu aż po krańce świata mieli nieść dobrą nowinę: Zło dobrem zwyciężaj! (Rz 12, 21). Ratuj grzeszników, pomagaj im, aby się stali dobrymi ludźmi. Ale przede wszystkim ratuj siebie. Po Zmartwychwstania Jezus przenika przez ściany Wieczernika. Za pierwszym razem nie ma w gronie apostołów św. Tomasza: Inni więc uczniowie mówili do niego: „Widzieliśmy Pana!” Ale on rzekł do nich: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę” (J 20, 25). Jak na to zareagował Jezus? A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz [domu] i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: „Pokój wam!” Następnie rzekł do Tomasza: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!” (J 20, 26-27). Eureka! Zmartwychwstały ma rany. Ale nie boi się być urażonym przez włożenie w nie palca, czy ręki. Przecież Jezus mógł powstać z martwych całkiem doskonały. Widocznie uznał jednak, że doskonałość to bycie zranionym. Dzięki miłości zranienie może zostać uzdrowione. Jeśli uznamy, że Jezus Zmartwychwstały to najdoskonalsza forma człowieka, to zranienie i uzdrowienie wpisuje się w tę doskonałość. I Ty bądź więc dobrej myśli. Czujesz dzisiaj w sobie ból? Dostrzegasz zranienia? Nie potrafisz przebaczyć? Twój los jest podobny do życia Jezusa. Jezus zamienił to cało zło na większe dobro. Nie zniechęcił się. Pomyśl, czy Jezus odruchowo nie powinien unikać Tomasza, który chce wpychać palce w Jego rany? Powinien tak postąpić, by się chronić. Jednak tak nie robi. Zranienia nie powinny powodować utraty wiary. Nie powinny prowadzić do braku otwartości na miłość czy przyjaźń. Zranienia są zwykłą drogą człowieka w budowaniu dojrzałości, wielkości. Dlatego mówię Ci teraz: na miarę Twojego zmęczenia i bólu stań się wielkim człowiekiem! Niech Cię Pan błogosławi. Obyś znalazł uzdrowienie. I dorósł do prawdziwej, wielkiej miłości. Oby Pan uznał, że jesteś tak fajny, że będzie chciał spędzić z Tobą wieczność. Amen. Jezu, pomóż mi, bym stał się fajnym człowiekiem. Amen. najprościej rzecz ujmując, stacje Drogi Krzyżowej, wykonywane zazwyczaj w czasie Wielkiego Postu, szczególnie w Wielki Piątek, mają na celu upamiętnienie cierpienia Chrystusa dla nas., Świadczy o tym typowa Modlitwa Katolicka wygłaszana na każdej stacji: wszystko: bo przez twój Święty Krzyż odkupiłeś świat. Na Krzyżyku: Wierzę w Boga Ojca... Na dużym paciorku: Na cześć Trójcy Przenajświętszej: Ojcze Nasz... Na trzech małych paciorkach: 1. Na cześć Niepokalanego Poczęcia Maryi: Zdrowaś Maryjo... 2. Na cześć Maryi Matki Boga: Zdrowaś Maryjo... 3. Na cześć Maryi zawsze Dziewicy: Zdrowaś Maryjo... Na dużym paciorku: Chwała Ojcu... Pierwszy dziesiątek Różańca I Stacja - Pan Jezus na śmierć skazany. Na dużym paciorku: Ojcze Nasz... Chwała Ojcu... Na dziesięciu małych paciorkach: Jezu, Maryjo, Józefie, kochamy was, ratujcie dusze Po Każdym Dziesiątku: O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do Nieba, szczególnie te, które najbardziej potrzebują Twojego Miłosierdzia, Błogosławione niech będą Rany Jezusa Chrystusa, bo One wyzwoliły nas od kar za grzechy. Błogosławiona niech będzie Jego Drogocenna Krew. która obmywa nas z naszych grzechów. II Stacja (drugi dziesiątek)- modlitwy; jak wyżej).- Pan Jezus bierze Krzyż na Swe Ramiona, III - Pan Jezus upada pod Krzyżem po raz pierwszy. IV - Pan Jezus spotyka Matkę; Bolesną V - Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść Krzyż VI - Św. Weronika ociera Twarz Panu Jezusowi VII - Pan Jezus upada pod Krzyżem po raz drugi VIII - Pan Jezus spotyka płaczące niewiasty IX - Pan Jezus po raz. trzeci upada pod Krzyżem X - Pan Jezus z szat obnażony XI - Pan Jezus do Krzyża przybity XII - Pan Jezus umiera na Krzyżu. XIII - Pan Jezus z Krzyża zdjęły. XIV - Pan Jezus do Grobu złożony Na Zakończenie Witaj Królowo Matko Litości, nasza nadziejo, życia słodkości - Witaj Maryjo, Matko Jedyna, Matko nas ludzi- Salve Regina! Nędzne my dzieci Ewy wołamy, do Ciebie Matko z płaczem wzdychamy.. - Niech nas wspomaga Twoja przyczyna, na tym padole- Salve Regina' O pośredniczko, rzuć swe wejrzenie - łaskawe od nas przyjmij westchnienie. Pokaż nam Matko Twojego Syna - w górnej krainie - Salve Regina! Pomnij, o najdobrotliwsza Panno Maryjo, iż od wieków nie słyszano, aby ktokolwiek uciekając się do Ciebie, Twej pomocy wzywając. Ciebie o przyczynę prosząc, miał być przez Ciebie opuszczony. Tą ufnością ożywiony, o Panno nad pannami i Matko, biegnę do Ciebie, stawam przed Tobą jako grzeszny człowiek, drżąc i wzdychając. Nie chciej, o Matko Słowa Przedwiecznego gardzić słowami moimi, ale je usłysz i wysłuchaj, O łaskawa, o litościwa, słodka Panno Maryjo. Amen. Liczbę czternastu stacji ustalono w XVII wieku. W naszych kościołach droga krzyżowa przedstawiana jest z obrazów lub rzeźb rozmieszczonych na ścianach bocznych świątyni. Stacje drogi krzyżowej to nie tylko odtworzenie wydarzeń z ostatnich dni Chrystusa. Mają one swą bogatą symbolikę. Pismo Święte, tradycja, mistycy pomagają nam wyobrazić sobie jak mogła przebiegać droga krzyżowa Jezusa. Zapraszam do modlitwy. Zacznij od wzbudzenia w sercu intencji, jednej lub kilku... W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. tą Drogę Krzyżową odmawiam, by Ciebie uwielbić i- przeprosić Ciebie za...- w Imię Twoje prosić o.... dla...- podziękować Tobie za...Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie,żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić w Ogrodzie Oliwnym w noc przed swoją śmiercią całkowicie oddałeś siebie Ojcu za nasze grzechy. Strach Cię ogarniał tak wielki, że wraz z potem po Twym ciele sączyła się krew. Anioł Cię pocieszał i był Twoim wsparciem. Przepraszam, za każdy mój grzech, przez który tak bardzo się że byłeś gotowy oddać za mnie życie. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił gdy żołnierze przyszli Cię uwięzić nie dali Tobie spokoju. Jeszcze zanim rano stanąłeś przed Piłatem - torturowali Cię w najokrutniejszy sposób: zawiązali Ci oczy, popychali Cię, kłuli szpikulcami i drutami, sadzali na gwoździach, sami na Tobie skakali, wieszali Cię na rękach... Nie miałeś tam żadnego sprzymierzeńca, a oprawcy nie mieli hamulców. Przepraszam Cię Jezu za moje grzechy ukryte, których nikomu nie ujawniam ze wstydu. Dziękuję Ci, że przetrwałeś tę ciemną noc tortur bez jęku, z ogromną miłością w sercu. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Jezu, po całonocnych torturach stanąłeś przed Piłatem i chociaż on wiedział, że jesteś niewinny - wydał na Ciebie wyrok ubiczowania, aby zaspokoić głód przygód dla oprawców. Poszedłeś bez protestów, Twe święte ciało rozrywane było biczami, rozszarpywane haczykami, a Ty bez protestu, po cichu czekałeś na koniec. Przepraszam Cię Jezu za moje grzechy, które odkupić musiałeś Ci Jezu, że przetrwałeś biczowanie bez jęku, z ogromną miłością w za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Jezu ubiczowany stanąłeś przed Piłatem, aby usłyszeć wyrok śmierci krzyżowej, bo dotychczasowe męki nie wystarczyły wściekłemu tłumowi. Dopiero wyrok śmierci krzyżowej rozradował oskarżycieli. A Ty ten wyrok przyjąłeś w pokorze, bo to był jedyny sposób, by zapłacić za grzechy wszystkich ludzi. By zapłacić Ojcu za każdy MÓJ grzech. Przepraszam Cię Jezu za moje grzechy, które doprowadziły Cię na ten sąd. Dziękuję Ci Jezu za to, że z miłości do mnie i do wszystkich ludzi - przyjąłeś ten wyrok w pokorze. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Przynieśli dla Ciebie belkę krzyżową, a Ty objąłeś ją z miłością i wziąłeś na swoje ramiona, pomimo ogromnego bólu każdej części ciała. Przepraszam Cię Jezu, za ten ciężar krzyża, bo każdy mój grzech dodawał mu kilogramów. Dziękuję Ci Jezu, że pomimo bólu jaki sprawiły Tobie tortury - podjąłeś się dokończyć zbawczego dzieła i poszedłeś z krzyżem na Golgotę. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Jezu czasem tak mi ciężko uklęknąć na drodze, gdzie kamienie czy asfalt wbijają się w kolana. Przykucam najczęściej. A Ty z całym impetem pod ciężarem krzyża upadłeś. Jakiż to musiał być ból, gdy drewniana belka przygniotła Twoje poranione biczowaniem ciało. Przepraszam Cię Jezu za moje grzechy, które Ciebie przygniatają. Dziękuję Tobie Jezu, że po tym upadku powstałeś i poszedłeś dalej. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. W drodze niosąc krzyż skazańca Twój wzrok spoczął na zapłakanych oczach Mamy. To musiała być wybuchowa mieszanka uczuć: strachu, bezsilności, zakłopotania, pociechy, udręki, ... Miłości. Przepraszam Cię Jezu, za moje grzechy, które przyniosły ból Tobie i Maryi Ci Jezu za moją mamę. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Po spotkaniu z Mamą prowadzący Ciebie żołnierze bali się, że nie doniesiesz krzyża na szczyt. Bardzo nie chcieli abyś im umarł w drodze. Ich uciechy zbyt szybko by się skończyły, jeszcze sami musieliby Twe ciało i krzyż "posprzątać". Przymusili przechodnia, aby Tobie pomógł. Przepraszam, za moje grzechy, bo choć często o tym zapominam to one mają wpływ na życie Ci Jezu, że mam wokół ludzi na których pomoc mogę liczyć w potrzebie. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Gdy tak szedłeś powoli przed siebie podeszła do Ciebie kobieta i własną chustą zmyła z Twej twarzy: pot, krew, łzy, pył, kurz... A Ty od razu jako podziękowanie zostawiłeś dla niej odbicie Twej twarzy na chuście. Przepraszam za moje grzechy, przez które zupełnie nic na drodze krzyżowej nie widziałeś. Dziękuję, że za dobro wynagradzasz. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Jezu krzyż był ciężki. Pomimo pomocy Szymona, pomimo wsparcia Weroniki - krzyż wbijał się głęboko w Twoje prawe ramię. Cierniowa korona wbijała się w głowę. Cierpienie było niewyobrażalne. Pod tym ciężarem upadłeś drugi raz. Jak przeszywający ból przeszył Twe ciało, gdy krzyż Cię znowu przygniótł... Przepraszam Cię za moje grzechy, które jak bumerang wracają w moje życie. Dziękuję, za to, że wybaczasz mi zawsze kiedy proszę o wybaczenie. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Gdy na Twej drodze spotkałeś płaczące kobiety, od razu zebrałeś resztki sił, by je pocieszyć, a nawet - pouczyć. Przykazałeś im, by płakały nad sobą i nad swoimi dziećmi. To właśnie mój żal za moje grzechy zmniejsza Twoje cierpienie. Im bardziej żałuję popełnionego zła tym mniej grzeszę. Czyli Ty cierpisz mniej. Przepraszam, że mój żal za grzechy gaszę w zarodku, tłumacząc się na milion sposobów. Dziękuję, za to, że upominasz mnie z tak wielkim szacunkiem i miłością. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Gdy byłeś już blisko celu upadłeś trzeci raz. Czy to widok miejsca zbrodni odebrał Ci siły? To już prawie koniec. Podnoszą Cię. Nie możesz im umrzeć za wcześnie, bo jeszcze się nie nacieszyli tymi torturami. Przepraszam, za te grzechy, z których nie chcę że Twoja miłość większa jest niż moje grzechy, z których nie chcę zrezygnować i cierpliwie mnie nawracasz, nie rezygnujesz ze mnie. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Zdarli z Ciebie wszystko. O szatę jednoczęściową, tkaną w całości rzucali losy, kto weźmie to trofeum do domu. Resztę podzielili między siebie. Nie przeszkadzało im, że Twe dopiero zasklepione rany rozrywają ponownie. Postawili Cię nagiego na wzgórzu i dumnie stali obok szczycąc się swoim bestialstwem. Jakżeż to zawstydzające patrzeć na Twe obnażone Cię za grzechy nieczystości względem ciała. Dziękuję, że możesz uzdrowić każde zranienie. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Rozciągnęli Twe ręce i nogi na drzewie krzyża. Przybili do drzewa i powiesili. Ostatnie tortury się zaczęły. Najpierw szarpanie, bo ciało broniło się odruchowo. Potem zimne, grube gwoździe rozdzierające skórę i mięśnie - unieruchomiły Cię na krzyżu. Następnie szarpnięcie powodowane siłą grawitacji, gdy krzyż postawiono, abyś na nim wisiał. I w końcu to duszenie się... Przepraszam, za moje grzechy ciężkie, te świadome i dobrowolne. To tymi grzechami wbijane są gwoździe w Twe ręce i nogi. Dziękuję, że pozwalasz ukrzyżować siebie, by ochronić moje życie. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Trzy godziny agonii. Od chwili powieszenia Cię na krzyżu, do wyzionięcia ducha wiele jeszcze się działo. Rozmawiałeś ze złoczyńcami powieszonymi obok Ciebie. Łotra, który swą karę uznał za sprawiedliwą i rozpoznał w Tobie niewinnego człowieka, obiecałeś wziąć do raju jeszcze tego samego powierzyłeś pod opiekę Umiłowanego Jana, jako jego Mamę. Maryja od razu przyjęła za swe dzieci wszystkich ludzi świata, każdego się do Ojca psalmami. Do samego końca byłeś Bogu wierny. Przepraszam, że zaniedbuję relacje z Maryją jako moją Mamą. Dziękuję, że Maryja mimo wszystko troszczy się o mnie z Matczyną miłością. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Gdy nadszedł czas by szykować się do świętowania szabatu żołnierz przebił włócznią Twój bok, a gdy wyjął ostrze - wypłynęła z Twego serca krew i woda. Czyli można było zdjąć Twe ciało z krzyża i złożyć na ręce Matki. Cóż miała począć kobieta, która Cię urodziła, wykarmiła, wychowała i sama najchętniej oddałaby życie za Ciebie? Prorok Symeon przepowiedział Jej, że nadejdzie dzień, kiedy miecz przeniknie Jej serce. To już, podczas męki drogi krzyżowej, podczas konania na krzyżu i teraz, gdy Twe zwłoki przytula. Palcem dotyka każdą zadaną Tobie Ranę... Przepraszam, za moje grzechy, które mają nieodwracalne że z każdego zła potrafisz wyprowadzić dobre owoce. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Ostatnie pożegnanie. Zasłonili Twój grób kamieniem, postawili straż u wejścia. Przez całe moje życie nie zdołam się odwdzięczyć za Twoje dokonania dla mnie. Pozostaje mi tylko miłością odpowiedzieć na Twoją miłość. To ja przez moje grzechy zasługuję na karę, a Ty wziąłeś ją na siebie, odkupiłeś mnie. Dajesz mi życie wieczne tak po prostu. Pragnę Ciebie kochać całym sercem, całym umysłem, całą duszą. Każdej chwili życia chcę przynosić Tobie chwałę i oddawać Ci cześć. Małymi krokami dojdę do Ciebie, a w chwili sądu ostatecznego - okaż mi Jezu miłosierdzie swoje i daj mi Twoje zbawienie, aby Twa męczeńska śmierć nie była stratą. Zbaw, proszę moją rodzinę, naszych krewnych, przyjaciół, znajomych i obcych, których nam dajesz, zbaw całe nasze rodziny. Któryś za nas cierpiał rany,Jezu Chryste, zmiłuj się nad Ty, któraś współcierpiała,Matko Bolesna przyczyń się za nami. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją odkupił świat. Trzeciego dnia zmartwychwstałeś. Przeniknąłeś przez całun, spotkałeś się z Maryją Matką, z Marią Magdaleną, ze swoimi Apostołami... I ja Ciebie spotykam Zmartwychwstałego. Przymnóż mi wiary, dodaj nadziei i rozpal jeszcze większą miłość. W miłosierdziu swoim moje grzechy przebacz, moich próśb wysłuchaj... Jezu, ufam Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemujaka była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen. W oparciu o Pismo św. utworzono 14 (czasem 15) stacji drogi krzyżowej, wspominając podczas każdej z nich ważniejsze momenty z drogi krzyżowej Jezusa. Mamy tu więc przygotowanie się Jezusa do męki, biczowanie, niesłuszne oskarżenie, spotkanie z Matką i innymi ludźmi, jego upadki pod ciężarem krzyża, obnażenie z szat, samo MODLITWA JEZUSA Panie Jezu nasz Zbawicielu, Twoje wołanie z krzyża: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? przenika nasze dusze do głębi. Często budzi nawet niezrozumienie i przekonanie, że zwątpiłeś w pomoc Ojca, a przecież Ty przeciwnie, żarliwie modliłeś się wówczas słowami psalmu dwudziestego drugiego. Pragniemy dziś modlić się wraz z Tobą tymi samymi słowami. Nie będziemy nic do nich dodawać. Chcemy je rozważać w milczeniu, aby wejść w głębię Twoich przeżyć, aby patrzeć na stacje drogi krzyżowej z Twojej perspektywy. Pomóż nam, Jezu, w taki sposób zjednoczyć się z Tobą. Stacja I – Pan Jezus na krzyż skazany Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgardzony przez ludzi. Boże mój, wołam w ciągu dnia, a nie odpowiadasz, i nocą, a nie zaznaję pokoju (7,3) …….chwila milczenia Stacja II – Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, rozwierają wargi, potrząsają głową. A przecież Ty mieszkasz w świątyni, Chwało Izraela! …………….. Stacja III – Pan Jezus upada po raz pierwszy Zaufał Panu, niechże go wyzwoli, niechże go wyrwie, jeśli go miłuje. Tobie zaufali nasi przodkowie, zaufali i Tyś ich uwolnił; do Ciebie wołali i zostali wybawieni, Tobie ufali i nie doznali wstydu (9,5-6) ……………. Stacja IV – Pan Jezus spotyka swoją Matkę Ty mnie zaiste wydobyłeś z matczynego łona; Ty mnie uczyniłeś bezpiecznym u piersi mej matki, Tobie mnie poruczono przed urodzeniem. Ty jesteś moim Bogiem od łona mojej matki. (10-11) …………… Stacja V – Wołanie o Szymona Boże, nie stój z dala ode mnie, bo klęska jest blisko, a nie ma wspomożyciela (12) ……………………. Stacja VI – Wypatrywanie Weroniki Otacza mnie mnóstwo cielców, osaczają mnie byki Baszanu. Rozwierają przeciwko mnie swoje paszcze, jak lew drapieżny i ryczący. (13) ………………… Stacja VII – Pan Jezus upada po raz drugi Jak woda się rozpływam i rozłączają się wszystkie moje kości; jak wosk się staje moje serce, we wnętrzu moim topnieje (15) …………………….. Stacja VIII – Pan Jezus poucza niewiasty Jerozolimskie Chwalcie Pana wy, co się Go boicie, sławcie Go, całe potomstwo Jakuba; bójcie się Go całe potomstwo Izraela! Bo On nie wzgardził ani się nie brzydził nędzą biedaka, ani nie ukrył przed nim swojego oblicza i wysłuchał go, kiedy ten zawołał do Niego. Dzięki Tobie moja pieśń pochwalna płynie w wielkim zgromadzeniu. Śluby me wypełnię wobec bojących się Jego. Ubodzy będą jedli do syta, chwalić będą Pana ci, którzy go szukają. Niech serca ich żyją na wieki. (24-27) ………….. Stacja IX – Pan Jezus upada po raz trzeci Moje gardło suche jak skorupa, język mój przywiera do podniebienia, kładziesz mnie w prochu śmierci. (16) ……………… Stacja X – Pan Jezus z szat obnażony A oni się wpatrują, sycą się mym widokiem; moje szaty dzielą między siebie i losy rzucają o moją suknię.(18-19) ………………. Stacja XI – Pan Jezus do krzyża przybity Bo psy mnie opadają, osacza mnie zgraja złoczyńców. Przebili ręce i nogi moje policzyć mogę wszystkie moje kości. (17-18) ……………………. Stacja XII – Pan Jezus umiera na krzyżu Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Ty zaś, o Panie, nie stój z daleka; mocy moja spiesz mi na ratunek! Ocal od miecza moje życie! Z psich pazurów wyrwij moje jedyne dobro, wybaw mnie od lwiej paszczęki i od rogów bawolich – wysłuchaj mnie! Będę głosił imię Twoje swym braciom i chwalić Cię będę pośród zgromadzenia. (2, 20-23) ……………….. Stacja XIII – Pan Jezus zdjęty z krzyża Przypomną sobie i wrócą do Pana wszystkie krańce ziemi; i oddadzą Mu pokłon wszystkie szczepy pogańskie, bo władza królewska należy do Pana i On panuje nad narodami. (28) ………………. Stacja XIV – Pan Jezus złożony w grobie Tylko Jemu oddadzą pokłon wszyscy, co śpią w ziemi, przed Nim zegną się wszyscy, którzy w proch zstępują. A moja dusza będzie żyła dla Niego, potomstwo moje Jemu będzie służyć, opowie Panu pokoleniu przyszłemu, a sprawiedliwość Jego ogłoszą ludowi, który się narodzi: „Pan to uczynił”. (30-31) ………………….. Panie Jezu, wdzięczni Ci jesteśmy, za tę możliwość przemierzenia drogi krzyżowej w ciszy, dzięki czemu mogliśmy wsłuchiwać się jedynie w słowa Twojej modlitwy, widome znaki Twoich cierpień i przeżyć. To my jesteśmy Twoim potomstwem. Spraw, byśmy Cię mocniej ukochali, nigdy nie zaprzestali Ci służyć i rzeczywiście dawali o Tobie świadectwo pokoleniu współczesnemu i temu, które się narodzi. - wymaga się przechodzenia od jednej stacji do drugiej (przy publicznym odprawianiu wystarczy, aby prowadzący przechodził, jeśli wszyscy wierni nie mogą tego czynić); jeśli ktoś z powodu słusznej przyczyny (np. choroby, podróży, zamknięcia kościoła itp.) nie może odprawić Drogi Krzyżowej wg podanych tutaj warunków, zyskuje RozpoczęcieKrzyż na skale. Bóg – Człowiek. Życie i śmierć. Początek i koniec. Za chwilę nastąpi nasze spotkanie z krzyżem - symbolem miłości bez granic. Spotkanie, podczas, którego Jezus – Zbawiciel Świata objawia nam, że można udźwignąć nasze cierpienia, bóle, słabości. Można, a nawet trzeba! To szczególne wezwanie i zadanie dla nas. Krzyż ma być częścią naszej drogi, ma nas prowadzić do prawdy. Krzyż ma być naszym nauczycielem życia. Nasi Założyciele Sługa Boży ksiądz Franciszek Maria od Krzyża Jordan i bł. Maria od Apostołów, swoje życie i powołanie budowali pod znakiem krzyża. Więcej nawet, wierzyli głęboko, że prawdziwe dzieła Boże dojrzewają tylko w cieniu krzyża. Przejdźmy, więc tą drogę krzyżową wpatrzeni w krzyż Jezusa Chrystusa. Niech przykład bł. Marii od Apostołów i Sługi Bożego ks. Franciszka Jordana pomnaża w nas wiarę i pomaga ufnie wziąć na ramiona krzyże naszej IJezus przed sądem - Niesprawiedliwy wyrokJeśli żyjecie z wiary, będziecie również patrzeć zupełnie inaczej na to, co się zdarza. Będziecie ufać Bogu. Będziecie po prostu spełniać swój obowiązek, a resztę zostawicie Bogu” Niezrozumienie. Samotność. Bezsilność. Początki zawsze są trudne. Dobry człowiek musi zostać poddany próbie, by stać się jeszcze lepszym. Wiara, która pomaga zrozumieć tajemnicę cierpienia. Jeśli pytasz dlaczego, dlaczego właśnie Ty? Jeśli czujesz, że są sprawy, które Cię przerastają, spójrz na cichość i pokorę Jezusa i przyjmij IIJezus bierze krzyż na swoje ramiona - Przyjęcie wyroku„Napominam was, żebyście wśród wszelkich wydarzeń, cokolwiek się zdarzy, chociażby zdawało się być szkodliwym, byście po prostu pełnili swój obowiązek, a wszelkie troski zrzucili na Pana. I wkrótce przekonacie się, że On obróci to na dobre. Zaufaj, pomimo wyroku, który wydaje się nie do przyjęcia. Zaryzykuj i z odwagą przyjmij krzyż. Nie jest to łatwe, będzie wymagać wysiłku i zaparcia się siebie. Ale pamiętaj nie jesteś sam. Zaufaj Bogu i idź naprzód!Stacja IIIPierwszy upadek - Więcej ufności„Ufajcie Panu, wierzcie w Opatrzność Bożą”Człowiek jest tylko człowiekiem. Często popełnia błędy, grzeszy, odchodzi od Boga. Prędzej, czy później nastąpi upadek. Bezsilność, człowiek jest słaby. Ja jestem słaby i wiem Boże, że bez Ciebie IVSpotkanie z Matką - Radość„Ona jest Matką idźmy do niej z ufnością”Matka, pełne ciepła i miłości spojrzenie, otwarte ramiona, serce wciąż zatroskane o potrzeby swych dzieci. Dobrze mieć Matkę. Dobrze mieć w trudnych chwilach, kogoś tak blisko. Cierpię niezrozumienie, czuję samotność i pustkę, ona widzi i zawsze jest blisko!Stacja VSzymon z Cyreny pomaga nieść krzyż - Wsparcie„Znoście z cierpliwością wszystko, co wam się przydarzy. Taka jest już natura ludzka, że powinniśmy się wzajemnie znosić. Jeden drugiego brzemiona noście, a wiec znoście się wzajemnie. I nie podejrzewajcie się ciągle o zły ludzi żyjących obok. Sąsiadów, współpracowników, znajomych. Czy potrafimy wyjść ze skorupy egoizmu i dostrzec potrzeby innych? Czasem wystarczy tylko uśmiech, dobre słowo i świat staje się piękniejszy. Nie bójmy się być apostołami Jezusa dla każdego spotkanego VIŚw. Weronika ociera twarz Jezusowi - Odwaga „Starajcie się zawsze odpowiadać na łaskę. Nie sprzeciwiajcie się łasce, wewnętrznym natchnieniom, bądźcie im posłuszni”Odwaga pójścia pod prąd. Odwaga, by kochać więcej i ufać mocniej. Czasem trzeba podjąć ryzyko dla większego dobra. Czasem trzeba działać, wyciągnąć pomocną dłoń. Każdego dnia Bóg ma dla nas zadanie. Czy jesteś otwarty na głos Bożego Ducha?Stacja VIIDrugi upadek - Więcej wiary „Przychodzi moment, gdy spadają na was ciężkie pokusy, moment, od którego może zależeć wasze powołanie, a nawet wasza wieczność. Mogę wam powiedzieć tylko tyle: Módlcie się, módlcie się, abyście mogli otrzymać wiele skarbów łaski, abyście w owych chwilach nie chwiali się, i nie upadali, albo żebyście się podnieśli, jeśli upadniecie!” Przymnóż nam wiary Panie. Gdy świat, ludzie, życie - biegnie, przytłacza, paraliżuje. Gdy gubimy sens, gdy ogarnia nas chaos i pustka, nie pozwól nam się zagubić. Możemy stracić Boga z oczu, ale nie traćmy go z serca. Wiara i modlitwa to ratunek - droga do powstania i pójścia VIIIJezus pociesza płaczące niewiasty - Łzy„Ile razy widzimy człowieka najbiedniejszego, najbardziej opuszczonego, najmniejszego, musimy dostrzec w nim dusze nieśmiertelną, za którą Chrystus umarł i wylał ostatnią kroplę swojej krwi.”Smutek. Jak często, dlaczego płaczemy? Czy potrafimy zatrzymać się nad sobą, nad swoją słabością? Czy potrafimy przyznać się do grzechu? Czy patrzymy w prawdzie na nasze życie? Panie daj nam jasne spojrzenie. Abyśmy dostrzegali potrzeby innych, ale i nas IXTrzeci upadek - Więcej nadziei„Kto położył nadzieję w Panu, nie zachwieje się, nie upadnie. Czyją mocą jest Pan, ten nie upadnie. Miejcie nadzieję w Panu i to w każdej okoliczności.”Wydaje nam się czasem, że wszystko stracone, Boga nie ma, a świat jest pasmem niesprawiedliwych wyroków. Nie rozumiemy tego co nas spotyka. Brak nadziei może nas zniszczyć, odbiera chęci do walki, do pracy nad sobą, do życia. W każdej okoliczności, choćby najczarniejszej nie traćmy nadziei!Stacja XJezus z szat obnażony - Prawda„Nie ufajcie swoim pracom, swoim zdolnościom, swojej wiedzy. Zbawienie nasze przychodzi z góry.”Jak łatwo, jak przyjemnie być aktorem. Co dzień inna maska, inny kostium, inni ludzie. Jak trudno tak naprawdę być sobą. Czasem dopiero choroba, porażka zawodowa, zranione serce - otwiera nam oczy. Obyśmy tylko to wykorzystali i dzięki poznaniu prawdy odmienili nasze życie. Stacja XIPrzybicie do krzyża - Bezsilność„Jeśli chcemy naprawdę naśladować Zbawiciela, to posłuszeństwo musi się stać główną treścią naszego życia. Posłuszeństwo z miłości do Boga, do Boskiego Zbawiciela, z miłości do krzyża. Przez to, posłuszeństwo staje się doskonałością.”Dziś wielu chciałoby rządzić, decydować, mieć wpływ na przyszłość. Łatwo, przyjemnie, bogato. Żyć tak, by niczego nie brakowało. Tymczasem często jesteśmy bezsilni jak dzieci. Dotknijmy tych naszych ludzkich ograniczeń i oddajmy Bogu naszą XIIŚmierć na krzyżu - Miłość bez granic„Patrzcie na Boskiego Zbawiciela na krzyżu. Jest On najpokorniejszym. Uniżył samego siebie. Popatrzcie na Matkę pod krzyżem, na Jana, umiłowanego ucznia, jak dziecięco trwa pod krzyżem. Poproście, więc umiłowanego Zbawiciela i jego Matkę i Jana, aby zachowali w was tego dziecięcego ducha.”Ofiara bez granic; życie, które nie kończy się śmiercią; miłość, wierność, zaufanie Bogu, świętość. Bądźmy apostolskimi do ostatniej sekundy życia!Stacja XIIIZdjęcie z Krzyża - Ofiara „Dla uzyskania gorliwości o zbawienie dusz, musicie wstąpić do nieba i zstąpić do piekła i wejść na górę Kalwarię. Tam w górze, w niebie, zobaczycie nagrodę obiecaną tym, którzy zostaną zbawieni. W piekle zobaczycie karę tych, którzy nie zostaną zbawieni. A na Górze Kalwarii zobaczycie Bożą wagę. Tam rozważajcie jak Ojciec niebieski nie oszczędził swego jednorodzonego Syna, by uratować nigdy nie pozostaje bezowocne, nigdy nie jest bezsensowne. Dopiero po czasie ujrzymy zbawienne skutki trudu, który tu na ziemi jest naszym udziałem. Nie bójmy się ofiary. Wyrzeczenie, trud i cierpienie to szczeble drabiny prowadzącej nas do nieba. Stacja XIVZłożenie do grobu - Odpoczynek „Wniknijcie głęboko w to, co nas czeka. Wykorzystajmy czas życia, gdyż nie wiemy jak długo będzie jeszcze trwał. Niech każdy rozważy, co powinien zmienić. Przystąpmy do dzieła, nawet gdyby wymagało to ofiary.”Cichy grób, kruchość istnienia. Każdego z nas czeka śmierć, odpoczynek po skończonej ziemskiej pielgrzymce. To od nas zależy jak będziemy umierać. Z poczuciem szczęścia, pokoju, spełnienia, czy też buntu, niezadowolenia, złości. Oby ta ostatnia podróż była radosnym przejściem do czekającego z otwartymi ramionami Ojca. ZakończenieNasza droga krzyżowa nie kończy się tutaj. Prawdziwy sprawdzian wiary przed nami. Często, gdy rozważam stacje drogi krzyżowej, myśl moja biegnie w stronę naszych Założycieli. Ostatnie lata życia Bł. Marii od Apostołów i Sługi Bożego ks. Franciszka Jordana to lata cierpienia. Obydwoje zostali poddani próbie. „Przykuci” do łoża boleści, bezsilni, chorzy. A jednak, umierają jak święci, mimo niemocy fizycznej ich duch pełen jest wiary. Swoje cierpienia łączą z Jezusem Zbawicielem Świata. Trzymając w dłoniach krzyż Chrystusa umierają szczęśliwi, że mogli cierpieć. Prośmy, by i nam nigdy nie brakło wiary w moc płynącą z krzyża. Via Dolorosa, czyli Droga Krzyżowa w Jerozolimie. Miejsca męki Jezusa skoncentrowane w pobliżu dawnej Twierdzy Antonii wprowadzają w kolejny etap, jakim była jerozolimska droga krzyżowa. Nie znamy dokładnego przebiegu drogi krzyżowej Jezusa. Wynika to z faktu, że Ewangelia podaje nam jedynie niektóre fakty, inne pochodzą z tradycji Drukuj Powrót do artykułu09 kwietnia 2022 | 11:57 | eg | Płock Ⓒ Ⓟ Fot. Policraticus / CathopicPo dwuletniej przerwie ulicami Starego Miasta w Płocku przeszła Droga Krzyżowa (8 kwietnia). Uczestnikom przyświecało hasło z Ewangelii według św. Jana „Niech się nie trwoży serce wasze” (J 14,1). W tym gronie była grupa uchodźców z Ukrainy: – Pamiętajmy, że to nie krzyż jest celem naszej ludzkiej wędrówki, ale życie wieczne – podkreślił na zakończenie nabożeństwa bp Piotr Krzyżową na Starym Mieście w Płocka zorganizowano po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią. Nabożeństwo poprzedziła Msza św., w bazylice katedralnej, przewodniczył jej proboszcz ks. kan. Stefan Cegłowski, natomiast pieśni – także po ukraińsku – wykonywał Chór Pueri et Puellae Cantores nabożeństwie wzięli udział przede wszystkim wierni trzech staromiejskich parafii: katedralnej, farnej i św. Maksymiliana Kolbego. W tym roku głównym organizatorem nabożeństwa była parafia katedralna pw. św. Zygmunta. Wierni przeszli z katedry do parafii św. Maksymiliana Kolbego na „Górkach”. Hasłem Drogi Krzyżowej były słowa z Ewangelii według św. Jana „Niech się nie trwoży serce wasze” (J 14,1).Wezwania przy stacjach czytano po polsku i ukraińsku – czynny udział wzięły panie Natalia i Agnieszka z Ukrainy, które obecnie przebywają w Płocku. Wspólnie modlono się o pokój, a także polecano miłosierdziu Bożemu ofiary do poszczególnych stacji niosła młodzież ze szkoły mundurowej PUL LO im. 4 Pułku Strzelców Konnych z katechetą Krzysztofem Dobaczewskim, a także mężczyźni, kobiety, siostry zakonne, księża i klerycy.– Śmierć i złożenie do grobu Jezusa, to nie jest ostatnia stacja Drogi Krzyżowej. Ostatnia będzie miała miejsce w niedzielę zmartwychwstania. Przez śmierć Jezusa Chrystusa i jego grób przechodzimy do życia. Pamiętajmy, że to nie krzyż jest celem naszej wędrówki ziemskiej: celem jest życie wieczne w Jezusie Chrystusie – zaakcentował bp Piotr Libera w parafii św. Maksymiliana też, aby w tych dniach pamiętać o braciach i siostrach w Ukrainie, którzy „w sposób wyjątkowo dosłowny przeżywają swoją Kalwarię”.Wierni i goście z Ukrainy odmówili też wspólnie modlitwę „Ojcze nasz”.Ks. Stefan Cegłowski przekazał, że tego dnia zmarł ks. kan. Marian Ofiara, proboszcz parafii w Działdowie (diecezja toruńska) pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej oraz bł. abp. Antoniego J. Nowowiejskiego i bł. bp. Leona Wetmańskiego – pasterzy Kościoła płockiego, którzy byli męczennikami II wojny światowej. Ks. Ofiara badał historię tamtejszego obozu niemieckiego i ustalał miejsca zbiorowych pochówków zamordowanych w nim osób.– To był wielki przyjaciel Płocka, chętnie gościł nas w Działdowie. Był jak Józef z Arymatei. Dawał świadectwo – podkreślił ks. Stefan zakończenie Drogi Krzyżowej błogosławieństwa pasterskiego wiernym udzielili biskupi Piotr Libera i Mirosław Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj. Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej. Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności. EAmt32.
  • xjlinc5g7j.pages.dev/289
  • xjlinc5g7j.pages.dev/5
  • xjlinc5g7j.pages.dev/287
  • xjlinc5g7j.pages.dev/163
  • xjlinc5g7j.pages.dev/172
  • xjlinc5g7j.pages.dev/277
  • xjlinc5g7j.pages.dev/393
  • xjlinc5g7j.pages.dev/398
  • xjlinc5g7j.pages.dev/247
  • modlitwa do stacji drogi krzyżowej